sobota, 29 grudnia 2012

Zapomniane wspomnienia cz. I.



Jak to jest zapomnieć swoje dotychczasowe życie? Ledwo pamiętać swoje imię, rodziców i najbliższe przyjaciółki. Mieć tylko jakieś prześwity w pamięci z nimi związane. Nie pamiętać o swojej pasji, marzeniach, zainteresowaniach, o niczym. Uczyć się życia od nowa, bo wszystkie dobre i złe doświadczenia gdzieś odeszły.
Nie jest to nic przyjemnego. Siedzieć w swoim pokoju i nie pamiętać co gdzie jest, nie pamiętać co się w nim przeżyło i czujesz się wtedy jak w zupełnie obcym miejscu, po chwili wchodzi do niego prawie obca kobieta, którą wszyscy nazywają Twoją matką, a Ty jej po prostu nie pamiętasz, tylko w środku czujesz takie coś, co podpowiada Ci, że to Twoja rodzicielka. Chodzisz po domu, w którym spędziłaś całe swoje życie, a nie wiesz nawet gdzie jest głupia łazienka. Wychodzisz na dwór i nie wiesz którą ulicą iść by dojść do swojej ulubionej kawiarenki Na początku czuje się bezsilność, a potem narastającą złość i na końcu gniew, bo za wszelką cenę chcesz sobie przypomnieć to wszystko, tylko nie możesz i nie pomagają lekarze, psychologowie i inni. Słyszysz tylko jedną i tą samą śpiewkę „Będzie dobrze, do tego potrzebny jest czas, na pewno sobie wszystko przypomnisz.” i tak w kółko.

~
Wszyscy starają Ci się pomóc, przychodzą, rozmawiają, przedstawiają się i opowiadają różne historie i historyjki, a Ty po wysłuchaniu ich i tak powiesz „Nie pamiętam.”. I tak jest, i tym razem. Siedzę a raczej siedzimy w trójkę w hali „Polonia” w Częstochowie. Jest ze mną Kamila i Monika, moje przyjaciółki. Czy je pamiętam? I tak, i nie. Z Moniką mam jakieś przebłyski z dzieciństwa, z Kamilą kojarzą mi się znowu kolacje o dziwnych nocnych porach, nie mogę nic stwierdzić na podstawie tych wspomnień, ale zdjęcia mówią same za siebie.
Siedzimy blisko boiska żebym wszystko dokładnie widziała. Jeden z psychologów powiedział, że jak będę robiła to co przed wypadkiem, moje wspomnienia szybciej do mnie wrócą. Podobno jeździłam na mecze i interesowałam się siatkówką i patrząc na dziewczyny dość mocno się tym interesowałam, więc jeżdżę na mecze i staram się coś sobie przypomnieć, z marnym skutkiem.
Na boisko wyszła drużyna gości, podobno wielka i niepokonana Skra Bełchatów, po drugiej stronie siatki dumnie prezentowała się drużyna spod Jasnej Góry. Patrząc na nich wszystkich nie kojarzyłam nikogo, czarna dziura, przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Uważnie przypatrywałam się każdemu szczegółowi. Nic, jedno wielkie nic. Gra się zaczęła.
-Popatrz ten z numerem sześć to Karol Kłos, podobał Ci się, zawsze śmiałyśmy się z niego, że jest taki chudziutki i będziesz mogła go ciągnąc za żebro, bo tak mu wystają. - powiedziała Kamila i niepewnie na mnie spojrzała. Popatrzyłam na blondyna z szóstką na plecach faktycznie był aż za chudy jak na jego wzrost, przypatrywałam mu się dłuższą chwilę, ale nic. Żadnej nowej migawki, żadnego wspomnienia, nawet przebłysku. Westchnęłam tylko i ponownie skupiłam się na grze chłopaków. Pierwszy set został zapisany na konto bełchatowian. Krótka przerwa między kolejnym setem. Patrzyłam na każdego z nich ponownie, wręcz gapiłam się na nich, żeby tylko coś sobie przypomnieć.
-A tamtych dwóch to Fabian Drzyzga i Piotrek Nowakowski, Cichy Pit inaczej. Pamiętasz śmiałaś się zawsze z brwi Fabiana, że żyją własnym życiem, ja zawsze mówiłam, że masz spadać i lepiej popatrzeć na uciekające oko Kłosa. Wika przypomnij sobie! - powiedziała w końcu błagalnie, gdy zobaczyła, jak na nią patrze. Nie dziwię się jej, sama pewnie błagałabym ją żeby sobie przypomniała gdyby była na moim miejscu.
-Przymknij się i daj mi się skupić! - warknęłam na nią. Była wściekła, że ta cala cholerna metoda nie skutkuje, nie przynosi żadnych rezultatów. Jestem tym wszystkim już po prostu zmęczona.
Monika nie odzywała się w ogóle, tylko trzymała mnie za dłoń, co jakiś czas ściskając mocniej żeby dodać mi otuchy.
Zaczął się drugi set. Walka była wyrównana, punkt za punkt, gdy jedna drużyna odskakiwała na kilak punktów, druga momentalnie ją doganiała. Tłum kibiców zebranych na hali szalał, jak i za jedną tak i za drugą drużyną. Siatkarze otrzymywali tysiące braw, które miały ich zmotywować do jeszcze lepszej gry i tak też się stawało. Punkt za punkt, as serwisowy, cała hala wrzała. Drugi set został zakończony na przewagi i został zapisany na kącie AZS'u.
Hałas jaki robili kibice, chwilowo ustał, kolejna przerwa między setowa. Schowałam twarz w dłoniach, w głowie huczały mi obrazy, pełno obrazów, ale to nie były obrazy z przeszłości, wszystkie były teraźniejsze ani jednego małego skrawka wspomnień sprzed wypadku. W końcu poczułam jak po moim policzki spływa łza.
-Co się stało? - zapytała cicho blondynka. Spojrzałam na nią wzrokiem pełnym rozgoryczenia, wściekłości i bezsilności.
-Nic nie pamiętam. Rozumiesz?! NIC! - krzyknęłam, czym zwróciłam na nas uwagę kibiców i siatkarzy, co się dziwić skoro na hali była zupełna cisza i było słychać tylko prowadzącego, którego zdołałam zagłuszyć. Zabierając swoje rzeczy i przeciskając się jednocześnie przez trybuny, opuściłam mury hali „Polonia”.

~
Po prostu, wyszłam z domu, wsiadłam w autobus i pojechałam. Przypomniałam sobie w jaki autobus wsiąść aby pojechać do.. No właśnie gdzie? Tego już sobie nie przypomniałam. Nie powinnam była jechać, nie powinnam była jechać sama, przecież mi nie wolno, ale musiałam w końcu zrobić coś sama. Bez prowadzenia mnie za rączkę, muszę przecież na nowo nauczyć się samodzielności. Chociaż mogłam zabrać ze sobą Monikę , tak dla towarzystwa. Gdzie dojechałam? Chyba nie powinnam być zdziwiona, że wylądowałam w Jastrzębiu, w końcu kochałam kiedyś siatkówkę. Usiadłam na najbliższej ławce, bo właśnie skończyła mi się moja pamięć. Głupio to brzmi prawda?
Odetchnęłam ciepłym letnim powietrzem i poprawiłam okulary przeciwsłoneczne spoczywające na moim nosie. Jak na polskie zimne i deszczowe z reguły lato to dzisiaj było wyjątkowo gorąco. Przymknęłam lekko oczy rozkoszując się promieniami słońca. Zastanawiałam się co teraz mogę zrobić, w końcu nie znam tego miejsca, nie wiem gdzie iść. Nie wiem ile tak siedziałam, ale w końcu zdarzyło się to o czym mówili ci wszyscy lekarze. W końcu jakieś wspomnienia zaczęły przewijać się przez moją głowę. Wiedziałam jak dojść chyba na halę, przynajmniej tak mi się wydaje, że ten budynek to była hala. Pójdę prosto, w prawo, znowu chyba prosto i w lewo. Szłam powoli, oglądając wszystko dokładnie dookoła, chciałam wszystko zapamiętać, nawet najmniejszy szczegół. Strasznie się cieszyłam, że w końcu coś zaczyna dziać się w mojej głowie, moja rehabilitacja trwa już taki długi czas, a postępy dotychczas były prawie niewidoczne, ale w końcu coś zaczyna się dziać!
Już z daleka widziałam budynek jastrzębskiej hali sportowej. Nie wiem dlaczego, ale ten widok cieszył moje oczy. Uśmiech sam wpłynął na moje usta i nie chciał z nich zejść. Przeszłam przez przejście dla pieszych i już stałam przed halą. Nie, nie chciałam wchodzić do środka, po prostu chciałam na nią popatrzeć z nadzieję, że coś jeszcze sobie przypomnę. Usiadłam na pobliskiej ławce i patrzyłam, z torebki wygrzebałam mój telefon i zakładając słuchawki puściłam muzykę. Nie wiem ile tak siedziała, chyba dosyć długo, bo powietrze zaczęło się stopniowo ochładzać. Pomyślałam, że czas wracać do domu. Wstałam z ławki i chciałam iść tą drogą, którą tutaj dotarłam, jednak nie wiedziałam z której strony przyszłam. Zaczęłam nerwowo patrzyłam raz w lewo, raz w prawo. W pamięci znowu pojawiła się czarna dziura która pochłaniała to co sobie przypomniałam. Rozpłakałam się z bezsilności i usiadłam na ziemi. Nie wiedziałam co zrobić. Zadzwonić do domu? Przecież nawet nie będę potrafiła wytłumaczyć rodzicom gdzie jestem. Siedziałam na tej pieprzonej ziemi i nie wiedziałam co zrobić. Nie potrafiłam powstrzymać łez, one samoistnie leciały po moich policzkach. Nawet nie wiem kiedy ten ktoś się przy mnie pojawił, wiem, że coś do mnie mówił, ale przez to zdenerwowanie i histeryczny płacz nie byłam wstanie zrozumieć ani słowa. W końcu poczułam jak mocno chwyta mnie za ramiona, stawia do pionu i mocno mną trzęsie. Zaczęłam łapczywie chłonąć już chłodne powietrze do moich płuc, starałam się opanować i w końcu powoli zaczęło mi się to udawać. Nie płakałam już, ale ciągle nie potrafiłam opanować mojego szalejącego oddechu. Przez załzawione oczy w końcu udało mi się zobaczyć tego kogoś, stał przede mną wysoki, dobrze zbudowany brunet. Miał dziwny wyraz twarzy tak jakby trochę przestraszony a zarazem zdziwiony.
-Uspokój się, no już spokojnie. - powtarzał w kółko. Zaczęłam głęboko oddycha, coraz wolniej, az po pewnym czasie mój oddech w miarę się uspokoił.
-Powiedz mi co Ci się stało? - zapytał, dalej z tą samą miną. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.
-N-nic. - wyjąkałam, wycierając mokre policzki.
-Jak to nic?! Dziewczyno, jak Cie znalazłem z tego płaczu nie potrafiłaś złapać oddechu! - krzyknął na mnie, co wcale nie pomogło. Skuliłam się trochę ze strachu, co brunet od razy zauważył. - Przepraszam nie powinienem był krzyczeć, po prostu.. - nie dałam mu dokończyć.
-Ja ja nie wiem jak wrócić do domu, nie pamiętam gdzie mieszkam. - wydusiłam z siebie i znowu z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie dziwcie się mu, nie codziennie się słyszy, że prawie dorosła dziewczyna nie pamięta gdzie mieszka.
-Jak to nie pamiętasz gdzie mieszkasz? - zapytał głupkowato i podrapał się po głowie, pociągnę tylko nosem. -Dobrze, spokojnie jakoś sobie poradzimy dobra? Już nie płacz, zrobię wszystko żebyś wróciła do domu. - powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
-Ja nic nie pamiętam, znowu nic nie pamiętam. - powiedziałam cicho. Byłam wściekła na siebie. Jak mogłam być taka głupia?!
-Jak masz na imię? - zapytał. -Jestem Zbyszek.
-Adrianna. - powiedziałam już w miarę normalnym tonem. -Ja, ja nie wiem jak mogłam być taka głupia i nie odpowiedzialna! - huknęłam nagle.
-Czasami popełnia się błędy. - powiedział spokojnie brunet. -Masz telefon, żebyś mogła zadzwonić do rodziców? - zapytał.
-Tak, tak mam, tylko, że ja nie wiem gdzie ja jestem. - powiedziałam trochę zawstydzona i spuściłam głowę.
-Ale ja wiem i Ci pomogę, dawaj ten telefon. - uśmiechnął się Zbyszek i wyciągnął rękę po mój telefon, podałam mu urządzenie. Brunet odszedł kawałek ode mnie, widziałam, że z kimś rozmawia, pewnie z kimś z mojej rodziny.
Odkąd brunet wrócił i usiadł koło mnie ani ja, ani on nie odzywaliśmy się. Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy, ale w końcu nadjechał samochód, łamiąc po drodze pewnie wszystkie zakazy ruchu drogowego, wyskoczył z niego mój tata. Od razu poderwałam się na równe nogi.
-Ada nic Ci nie jest?! - zapytał i jednocześnie przytulił mnie mocno do siebie. -Wsiadaj do samochodu.
Posłusznie skierowałam się w jego stronę i usadowiłam się na tylnej kanapie.
-Nie wiem jak mam panu dziękować. - powiedział mężczyzna zwracając się do bruneta.
-Każdy na moim miejscu tak by się zachował. - odpowiedział lekko skrępowany całą tą sytuacją Zbyszek. -Ja tylko nie rozumiem jak to się mogło stać, przecież ona wygląda na zdrową, normalną dziewczynę.
-Nie, nie każdy. Jeszcze raz panu dziękuję. - upierał się. -Ona, Ada miała wypadek, staram się przywrócić jej pamięć. Ona nawet pana nie poznała. Naprawdę dziękuje za pomoc. - powiedział szybko i skierował się do samochodu.
Tata się nie odzywał, nie wiem czy był zły, czy po prostu czekał aż pierwsza się odezwę. Byłam wściekła na siebie. Co by było gdyby to ktoś inny mnie znalazł i wcale mi nie pomógł? W tym momencie byłam tak strasznie wdzięczna Zbyszkowi. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nawet mu nie podziękowałam. Spojrzałam przez okno, samochód jechał z przepisową prędkością, więc mogłam podziwiać krajobraz za oknem. Bałam się, że jak wrócę do domu, rodzice będą na mnie wrzeszczeć, a co gorsza stracą do mnie zaufanie i już nic nie będę mogła zrobić samodzielnie.
-Przepraszam. - powiedziałam w końcu.
-Nic się nie stało kochanie, już jest dobrze. - powiedział tata po chwili. Westchnęłam tylko i przymknęłam powieki.
______________________
padła kolej na Zbigniewa B. jego będzie kilka części, tak ze dwie ewentualnie trzy. 
jak tam po świętach? ; )

4 komentarze:

  1. To takie smutne, jeszcze z 'Breathe me' w tle smutniejsze. I wcale takie długie nie jest! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się to takie smutne, ale jednocześnie bardzo wciągające. Jestem bardzo ciekawa jak to się rozwinie. Cieszę się, że będą następne części. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się wczułam w sytuację Adrianny, że prawie sama straciłam pamięć. Smutne, ale może siatkówka pomoże jej przywrócić pamięć. Czekam na kolejny.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy pomysł :) aż się sama denerwuję razem z Adą. No i dobry Zbyszek to rzadkość w opowiadaniach.

    OdpowiedzUsuń