czwartek, 13 grudnia 2012

Kubiak cz.I



Mały pub, mieszczący się gdzieś na obrzeżach miasta. W środku panował specyficzny klimat, który skłaniał bardziej do spokojnego posiedzenia, wypicia kilku piw i małej refleksji nad życiem, niż do urżnięcia się w trzy dupy i wszczynaniu burd. Z tyłu dużej sali stała mała, okrągła scena, na której był postawiony statyw z mikrofonem i wysokie krzesło.
Ta scena czekała właśnie na mnie. Jak co wieczór usiadłam na wysokim krześle, w rękach trzymałam gitarę, moją ukochaną gitarę. Usadowiłam się wygodnie i zaczęłam grać. Po chwili doszły do tego również słowa płynące z moich ust.
You only ever touch me in the dark
Only if we're drinking
Can you see my spark?


Lubię tu pracować, robię to co lubię, dobra większości czasu stoję za barem, ale pośpiewać też mogę i jeszcze dostaję za to pieniądze, o. Gdyby nie ta praca nie było by mnie stać na studia, więc nie ma co narzekać. Dzisiaj jest wyjątkowy ruch, Czarny Kot nie jest miejscem dla wszystkich, większość ludzi to stali bywalcy, ale ostatniego czasu przybyło nam dużo klientów powyżej lub w okolicy dwóch metrów. Dziwne nie? No właśnie nie dziwne, jeśli się ma halę sportową dwie ulicę dalej. Kończę śpiewać i staję za barem. Kolejny napływ nowo przybyłych gości, w tym też ci dwumetrowcy o których wspominałam wcześniej. Jak zawsze, część zajmuje jeden ze stolików, a druga część gramoli się na krzesłach przy barze.
-Popatrz Misiek jakie my mamy szczęście, znowu nasza ulubiona barmanka. - mówi szczerzący się prawie non stop brunet.
-Nie panie Bartman, nie dam panu mojego numeru przykro mi. - mówię wycierając szklankę. Po chwili nalewam piwa do dwóch kufli i stawiam przed mężczyznami, dopiero wtedy zauważyłam, że drugi z nich siedzi jakiś przygnębiony, nawet nie zaśmiał się z tego, że znowu spławiam jego przyjaciela.
-A może ja już nie chcę Twojego numeru co?! - pyta oburzony Bartman i upija duży łyk piwa.
-Bo od miesiąca próbujesz mnie do tego przekonać panie Bartman. - uśmiecham się do niego figlarnie i obsługuję kolejnego klienta. Zastanawiam się gdzie podział się Filip, przecież był jeszcze chwilę temu stał koło mnie a teraz wyparował. Rozglądam się po sali i widzę blondyna flirtującego z jakimś przystojnym chłopakiem. No ja mu dam flirtować jak ja tu się urabiam po łokcie! Patrzę na chłopaka tak intensywnie, że pod wpływem tego spojrzenia blondyn odwraca się, uśmiecha się do mnie głupkowato i wraca powolnym krokiem za bar.
-Flirtuj sobie dalej, wcale nie potrzebuję pomocy. - mówię z ironią, kiedy Fifi staje obok mnie.
-Znajdź Ty sobie faceta, bo jesteś strasznie zrzędliwa. - blondyn pokazuje mi język. Prycham tylko i zaczynam myć brudne kufle.
Jest już późno, lokal pustoszeje i zostają już najbardziej wytrwali klienci. Filip sprząta puste już stoliki, a ja wydaję ostatnie trunki.
-No, ale dlaczego nie chce dać mi tego numeru? - pyta po raz milionowy już tego dnia Bartman.
-Bo wystarczy mi, że nachodzisz i męczysz mnie w pracy. - odpowiadam sprawdzając czy zgadzają mi się pieniądze w kasie. Brunet jeszcze długo marudzi i stwierdza, że jeśli nie dam mu swojego numeru to nie ruszy się z baru, prycham tylko.
Ku mojemu nieszczęściu dwójka siatkarzy została do zamknięcia pubu. Prośby, a nawet błagania nic nie dały. Nawet Filip, moja oaza spokoju nie wytrzymała i ryknęła na mnie, że mam w końcu dać Bartmanowi ten pieprzony numer, bo jeszcze dwie sekundy, a pozabija nas wszystkich, bo jest strasznie zmęczony. Ze zbolałą miną podyktowałam brunetowi te dziewięć cyfr.

Do mieszkania weszłam najciszej jak tylko mogłam, nie miałam siły na prysznic. Przebrana w wielką koszulkę i krótkie spodenki rzuciłam się na łóżko i momentalnie odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
Nie, mój telefon wcale nie dzwoni, cała moja poduszka nie wibruje, nie to tylko sen, to musi być sen. No, bo kto normalny dzwoni do mnie w niedzielę rano?! No chyba samobójca tylko. Próbowałam to zignorować, ale ten ktoś jest uparty i nie daję za wygraną. Wygrzebuję w końcu telefon spod mojej wielkiej poduszki.
-Czego kurna?! - warczę do słuchawki, nie patrząc uprzednio kto się do mnie dobija.
-Dzieńdoberek! Jak się miewa moja ulubiona pani barman? - gdy usłyszałam w słuchawce radosny głos Bartmana ogarnęła mnie jeszcze większa złość.
-Bartman wczorajszy mecz był Twoim ostatnim. - warczę cicho. -Mam nadzieję, że znasz dobrych specjalistów od złamań, bo jak dostanę Cię w moje ręce to Ci się przydadzą. - ryczę do słuchawki i się rozłączam. Rzucam telefon gdzieś w pościel i gramolę się z łóżka. Klnąc pod nosem zmierzam w stronę kuchni, skąd dochodzi zapach świeżo parzonej kawy.
-Cześć tato. - mówię widząc siedzącego z gazetą przed twarzą ojca.
-Jest dopiero 12 a Ty już nie śpisz? - mówi zdziwiony tata.
-No jak widać. - mruczę i zanurzam usta w kubku ciepłej kawy.
-Wyczuwam wisielczy humor. - śmieje się tata, odkładając gazetę.
-Nie skądże, jestem radosna jak skowronek. - mówię z ironią i czuję jak coś uczepiło się moich kolan. Spoglądam w dół i widzę brązową czuprynę mojego brata.
-Zuuuu! Chodź ze mną na spacel. - mówi nadal przytulony do moich kolan Alek.
-A dasz mi się ogarnąć? - pytam biorąc młodego na ręce, ten tylko szczerzy do mnie swoje mleczaki.
Tata zapowiedział, że ugotuje obiad, więc z młodym mamy czas na długi spacer. Na dworze panuje przepiękna pogoda, jest ciepło, świeci dużo słońca, no jest pięknie.
Wstępujemy z Alkiem jeszcze do sklepu żeby kupić coś do picia. Małego oczywiście wszędzie jest pełno.
-Alek nie biegaj. - mówię po raz kolejny, ale szatynek mnie nie słucha. Odrywam wzrok od malca zaledwie na kilka sekund i już słyszę głośny huk.
-Alek! - krzyczę i podbiegam do leżącego na ziemi malucha. Nawet nie zwracam uwagę na kogo wpadł młody, liczy się tylko żeby nic mu się nie stało. Zbieram go szybko z podłogi.
-Nic Ci się nie stało? - pytam i oglądam go z każdej strony.
-Njee, ale Zuu pacz jaki ten pan jest wieeeelki. - mówi Alek, robiąc przy tym wielkie oczy. Podnoszę wzrok na owego pana i kogo widzę? No kogo?! BARTMANA.
-Znowu Ty?! - mówię z rezygnacją w głowie.
-To przeznaczenie. - mówi Zbigniew B. i uśmiecha się do mnie nonszalancko.
-Chyba fatum wiszące nade mną. - mruczę i nie zważając, że Bartman jeszcze coś do mnie mówi zaczęłam iść przed siebie. Brunet oczywiście szedł za nami i cały czas coś nawijał. Przy kasie dołączył do niego oczywiście nieodłączny Kubiak, wyglądał dziś gorzej niż wczoraj. Miał takie strasznie smutne oczy. Naprawdę miało się ochotę go przytulić i powiedzieć, że wszystko było okej.
-Misiek może przejdziemy się z Zuu i jej synkiem na spacer? - powiedział Bartman i w tym momencie miałam ochotę go zamordować.
-Po pierwsze to nie jest mój syn, tylko brat, a po dwa jeszcze raz nazwij mnie Zuu to już więcej nie zagrasz. - warknęłam na niego. Kubiak w tym momencie powinien się zaśmiać, tak jak robił za każdym razem gdy przegadywałam się z jego przyjacielem.
-Auć nie gryź maleńka. - zaśmiał się brunet. -Lubie ostre laski. - prychnęłam tylko i wyszłam z małym ze sklepu.

Na plac zabaw dotarliśmy oczywiście we czwórkę, nie wiem dlaczego Aleksander uczepił się tak Zbigniewa, ale właśnie razem lepili babki z piasku. Siedziałam na ławce razem z Kubiakiem. W zupełnej ciszy o dziwo. Zaczęłam grzebać w mojej wielkiej torbie, po chwili wygrzebałam z niej paczkę karmelków.
-Karmelka? - zapytałam i wyciągnęłam paczkę w stronę Kubiaka.
-Dzięki. - brunet odpakował karmelowy smakołyk i włożył do ust.
-Może nie powinnam pytać, ale czy coś się stało? - zapytałam w końcu, patrząc na Michała.
-Tak, to znaczy nie. Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. - powiedział plątając się w swoich słowach.
-Pamiętaj nie ma sytuacji bez wyjścia, wszystko się w końcu ułoży. - powiedziałam patrząc na niego uważnie. Widziałam jak patrzy na mnie z miną „przestań pieprzyć, nic się nie ułoży.”. - Gdybyś chciał kiedyś pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać albo Twój skretyniały przyjaciel ma mój numer wystarczy zadzwonić. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do niego. Wstałam z ławki i poszłam do Alka i Bartmana.

Świetnie, po prostu świetnie. Jeśli ten autobus zaraz nie przyjedzie to spóźnię się z uczelnie,co tam zajęcia, ja się spóźnię zaraz na sesję! Jak ja nienawidzę komunikacji miejskiej. Chodziłam po przystanku klnąc pod nosem. Usiadłam zrezygnowana na ławce.
Na przystanek podjechało czarne BMW, nawet nie zwróciłam na nie większej uwagi, dopiero jak drzwi od strony pasażera się otworzyły zobaczyłam Kubiaka za kierownicą.
-Zuza wsiadaj. - powiedział chłopak i bardziej otworzył drzwi. Nie zastanawiając się dłużej zabrałam wszystkie swoje manatki i wpakowałam się do samochodu Kubiaka. Dopiero jak samochód ruszył a ja zapięłam pasy to zorientowałam się, że nie wiem gdzie brunet jedzie.
-Michał właściwie gdzie Ty jedziesz? - zapytałam zdezorientowana.
-Tam gdzie Ty. Zgaduję, że na uczelnię gdzieś w.. - urwał.
-W Katowicach. - dopowiedziałam za niego.
-No właśnie, w Katowicach powiesz mi tylko jak dojechać i jesteśmy. - powiedział i uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na zegarek i westchnęłam zrezygnowana.
-I tak już nie zdążę na na sesję. - mruknęłam i oparłam głowę o fotel samochodu.
-Nie ma rzeczy niemożliwych. - powiedział Kubiak z zawadiackim uśmiechem. Poczułam tylko jak wgniata mnie w fotel. Przerażona chwyciłam się tylko rękami fotela.
-Kubiak czy Ty chcesz mnie zabić?! - krzyczę.
-Chcesz zdążyć na uczelnię? - zapytał uśmiechnięty. Nic już nie odpowiedziałam. Z zamkniętymi oczami jechałam do samych Katowic, ale dzięki tej jeździe zdążyłam na sesję!
-Dzięki Ci Misiek! - powiedziałam wychodząc z samochodu, nie wiem co mnie podkusiło, ale pocałowałam chłopaka w policzek.

Z uczelni wyszłam wykończona, stres mnie wykończył dosłownie. Usiadłam na ławce tuż obok budynku uczelni, miałam jeszcze dużo czasu do autobusu. Założyłam na nos okulary i wyciągnęłam się na ławce.
-To co wracamy do domu? - usłyszałam nad sobą. Powoli ściągnęłam okulary i zobaczyłam Michała stojącego nade mną.
-Czekałeś na mnie? - zapytałam zdziwiona.
-No tak jakby.. chciałem porozmawiać. - powiedział drapiąc się po głowie.
-Tutaj niedaleko jest fajna kawiarnia, może do tej rozmowy jakaś kawa i ciacho? - zapytałam wstając. Michał tylko pokiwał głową, że się zgadza.

________________
cześć wszystkim, kiedyś już było to opublikowane, ale teraz zaczynam od nowa.
Kubiak będzie częstym gościem w różnych odsłonach, ale o tym przekonacie się w swoim czasie. ;)
nie wiem co tu będę pisać, ale będzie pomieszanie z poplątaniem, czyli jak lubię najbardziej. myślę, że głównie będą jedno odcinkowe, ewentualnie w kilku częściach, nic długiego żeby nie zanudzać.
mam nadzieję, że się Wam spodoba. ;)

4 komentarze:

  1. Marina w tle i Bromance jeszcze razem, tak Sylwia jest zdecydowanie na tak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i mi się spodobało, jestem ciekawa dalszych losów. A poza tym Bartman&Kubiak wspólnie, razem, nierozłączni mnie przekonali! Kupiłaś mnie tym. Powiadom jak coś się pojawi: 45182666

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko, zwięźle i na temat? Już mnie kupiłaś ^^ Lubię takie krótkie odskocznie ;) Ciekawe co im wyjdzie z tej rozmowy ;)[oszukac-serce]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! :D z niecierpliwością czekam na kolejne! :)
    Bartman taki nachalny jest bardzo wkurzający :P i robienie babek z piasku wydaje się być całkiem na jego poziomie :D. Ciekawe, co za problem ma Kubiak :). Pozdrawiam :)
    i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń