piątek, 21 grudnia 2012

Atanasijević.




and it's dark in a cold December, but I've got ya to keep me warm and if you're broken I will mend ya and keep you sheltered from the storm that's raging on now.


Lubię siedzieć i patrzeć na niego gdy śpi. Wygląda wtedy tak niewinnie i spokojnie. Uśmiecham się widząc jego uśmiech przez sen, pewnie śni mu się coś przyjemnego. Do tego wszystkiego jego włosy sprawiają, że wygląda jak cherubinek. Czasami nawet zdarza mi się go tak nazywać, wtedy tak śmiesznie marszczy nos i powtarza, że mam tak nie mówić. Siedzę sobie w fotelu, popijając gorącą i słodką kawę. W mieszkaniu nagle zrobiło się dosyć chłodno. Stawiam kubek z parującą kawą na niewielkim stoliku i idę do sypialni po koc. Przykrywam nim wciąż śpiącego na kanapie Alka i całuję go delikatnie w czoło. Ponownie siadam w fotelu i zamykam oczy. Czuje przyjemny uścisk w żołądku wspominając nasze pierwsze spotkanie.

Pamiętam jak dziewczyny zaciągnęły mnie na mecz, wtedy jakoś nie specjalnie miałam na to ochotę, tym bardziej, że był to mecz Skry Bełchatów za którą szczerze nie przepadałam. Monika prawie od razu po przybyciu na halę nas opuściła, w końcu praca pani dziennikarz wzywa. Wraz z Basią zajęłyśmy swoje miejsca. Zaczęłyśmy żarliwie o czymś dyskutować, bo nie zauważyłyśmy nawet jak zawodnicy wyszli na rozgrzewkę. Na początku w ogólnie nie zwróciłam na niego uwagi, to był jego pierwszy mecz w barwach bełchatowskiego klubu. Nigdy jakoś bardzo nie interesowali mnie zawodnicy z żadnej drużyny, fakt czasami zdarzało się, że z dziewczynami poplotkowałyśmy o zawodnikach i ich wyglądzie czy też jego braku, ale w końcu jesteśmy kobietami, a obgadywanie to jedna z naszych wrodzonych cech. Rozgrywkę zawodników zauważyłyśmy dopiero wtedy gdy mocno oberwałam w głowę piłką. Nie wiem z jaką prędkością ona leciała, ale ból był niemiłosierny, ale na szczęście szybko przeszedł. Pamiętam, że strasznie się przestraszyłam, bo na początku obraz przed oczami całkiem mi się rozmazał, w głowie mi szumiało, myślałam, że umrę. Jednak kiedy szok miną, momentalnie zaczęłam wymyślać jak bardzo nagadam temu marnemu siatkarzynie który wykonał zamach na moje życie. Gdy obraz z powrotem mi się wyostrzył zobaczyłam właśnie jego klęczącego przede mną i pytającego się czy wszystko ze mną w porządku, do tego chyba z milion razy powiedział, że bardzo mnie przeprasza oraz moją przyjaciółkę krzyczącą po nim. Widząc jego przerażoną minę i do tego te przestraszone oczy, cała moja złość gdzieś zniknęła. Dziwiłam się sama sobie, bo nigdy taka nie była. Powinnam była na niego nawrzeszczeć i z trzaskaniem drzwiami wyjść z hali, ale o dziwo tak nie postąpiłam.
-I'm fine. - odpowiedziałam po angielsku, bo właśnie w takim języku przemawiał do mnie Alek.
-Na pewno? Ja naprawdę bardzo przepraszam, nie mam pojęcia jak to się stało! - powiedział po raz kolejny.
-Tak na pewno, nadal jestem w jednym kawałku, więc, jest dobrze. - powiedziałam i nawet nikle się uśmiechnęłam.
Potem widziałam jak Atanasijević gorąco tłumaczył się trenerowi. Reszta meczu zakończyła się bez specjalnych niespodzianek. Oczywiście dla odmiany wygrała wtedy Skra, zadziwiające prawda?
Pamiętam, że Alek cały tamten mecz przestał w kwadracie, nie wszedł nawet na sekundę na boisko. Baśka przez cały mecz powtarzała, że bełchatowski kwadrat obserwuje każdy nasz ruch, głupio przy tym chichocząc.
Hala zaczęła pustoszeć, właściwie zostały w niej tylko piszczące trzynastolatki, które na widok Bartosza Kurka dostawały spazmów jednocześnie mdlejąc i my czekając na Monikę. Westchnęłam cicho widząc wszystkie te dziewczyny, które w najlepszych ciuchach i z najlepszą fryzurą i najlepszym makijażem jaki udało im się zrobić wdzięczyły się do mało zainteresowanych nimi siatkarzy.
Zostałam sama, widziałam jak Basia stała koło bandy reklamowej i strasznie gestykulując rękami rozmawiała o czymś z Monią. Sięgnęłam po torebkę i wygrzebałam z niej karmelowego cukierka, które zawsze miałam miałam w torebce. Znowu gdzieś nad sobą usłyszałam, że ktoś mówi do mnie po angielsku z tym dziwnym obcym akcentem. Podniosłam głowę i znowu zobaczyłam przed sobą Alka.
-Jeszcze raz Cię bardzo przepraszam. - powiedział zmieszany i podrapał się po głowie.
-Na prawdę nic się nie stało. Jak widzisz jestem cała i zdrowa. - uśmiechnęłam się w jego stronę aby dodać mu otuchy.
-Czekasz na kogoś? - zapytał niepewnie.
-Na przyjaciółki, wiesz jedna z nich jest dziennikarką więc czekamy aż pozbiera potrzebne jej materiały.
Pamiętam, że rozmawiało nam się wtedy bardzo gładko, nie było żadnej ciszy, bo Serb jest straszną gadułą, tak samo jak ja, więc rozmawialiśmy o wszystkim. Śmialiśmy się nawet z jego kolegów, którzy z minami cierpiętników rozdawali kolejne autografy. Atanasijević sprawiał naprawdę dobre pierwsze wrażenie, był wiecznie uśmiechnięty, rozgadany i do tego przy rozmawianiu gestykulował strasznie rękoma, co bardzo mnie śmieszyło. Rozmawialiśmy do momentu aż przyszły dziewczyny. Zaczęłyśmy się powoli zbierać do wyjścia, pożegnałam się z Alkiem. Byłyśmy już poza terenem hali, oczywiście nie obeszło się bez żartów dziewczyn typu „No Ci Serbowie dobrze kombinowali z tym podrywem.”, wywróciłam tylko oczami i chciałam wsiąść do samochodu gdy usłyszałam ponowie głos Serba.
-Ja całkiem zapomniałem zapytać Cię jak masz na imię! - powiedział zziajany.
-Wiktoria, tak, tak jak zwycięstwo. - powiedziałam i uprzedziłam jego ponowne zdanie.
-Skąd wiedziałaś, że chcę to powiedzieć? - zapytał zdziwiony. -Dobra, nie ważne. Chciałbym Cię jeszcze zapytać czy nie dałabyś mi swojego numeru? - zapytał i był przy tym taki uroczy. Właśnie wtedy ujął moje serce, tym jak uroczo się zmieszał.

Alek właśnie się przebudził, uśmiechnęłam się do niego. Chłopak wstał, podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Zjadłbym coś. - mruknął gdzieś nade mną.
-Jakiegoś człowieka co? - zaśmiałam się. -Chodź, zrobię kolacje, ale pod jednym warunkiem, pomożesz mi.
Wiedziałam, że gotowanie z Atanasijevicem skończy się godzinnym sprzątaniem kuchni, ale naprawdę uwielbiałam ganiać się z nim po naszej małej kuchni rzucając się mąką.

Zbliżały się święta, grudzień w tym roku był zimny i śnieżny, prawdziwa zima. Siedziałam owinięta w koc i oglądałam jakiś program w telewizji kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili głośne rozmowy w serbskim języku. No tak co ja się dziwię, w końcu Konstantin bywa u nas na obiadach średnio cztery razy w tygodniu.
-Cześć Wika. - przywitał mnie Cupković i jak to miał w zwyczaju poczochrał mnie po głowie.
-Konstantin! - warknęłam. -Obiecuje Ci, że nie dostaniesz obiadu!
-Nie denerwuj się kochanie, złość piękności szkodzi. - powiedział Aleks i cmoknął mnie w usta.
-Jej to już nic nie zaszkodzi. - zaśmiał się brunet siadając w fotelu.
-Cupković! - warknęłam ponownie i rzuciłam w Serba poduszką, która leżała obok mnie na kanapie, ten tylko zaczął się śmiać.
Zwykle właśnie tak wyglądały nasz dni. Ja ciągle przekomarzałam się z Konstantinem, a Alek cały czas miał z nas przysłowiową bekę.
Nie mam pojęcia jak wyglądałoby moje życie gdybym wtedy na tym meczu nie poznała mojego cherubinka, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wyglądałoby gorzej. Może na początku nie było zbyt kolorowo, moi rodzice nie akceptowali Serba na początku naszej znajomości, ale teraz z perspektywy czasu, nie dziwię im się. Połączenie Katowice – Łódź – Bełchatów naprawdę nie wyglądało dobrze jeśli można to tak nazwać. Miałam wtedy tylko 18 lat, miałam pisać maturę, a rodzice martwili się żebym tylko jej nie zawaliła, ale teraz moja mama już planuje nam ślub, a mój tata naprawdę go polubił.


I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you


Aleksandar tydzień przed wigilią powiedział mi, że jego rodzice razem z jego młodszą siostrą przylecą do nas na święta. Nie byłam zła, czy zaskoczona tym, byłam po prostu przerażona, że będę musiała poznać rodziców Alka. Bałam się, że jego rodzice mnie nie zaakceptują albo co gorsza nasi rodzice nie znajdą wspólnego języka. A, nie wspominałam o moich rodzicach? Tak oni też będą u nas na wigilii. Dobrze, że Konstantin zgodził się przenocować rodziców Alka, bo nie wiem jak wtedy byśmy się pomieścili w naszym mieszkaniu.
Jest 23 grudnia, godzina 17.33. Alek pojechał na lotnisku po swoją rodzinę, godzina zero zbliża się wielkimi krokami. Jak wariatka chodziłam od okna do okna szukając wzrokiem samochodu mojego chłopaka. Gdy usłyszałam otwierające się drzwi byłam kompletnie spanikowana. Najpierw zobaczyłam Alka obładowanego torbami, potem wszedł jego tata i mama z siostrą. Byłam ze strachu chyba blada jak ściana, bo Atanasijević zapytał czy dobrze się czuję.
-Mamo, Tato, Milena to właśnie Wiktoria. - powiedział jeszcze bardziej uśmiechnięty niż zwykle Alek. Miałam szczerą nadzieję, że przygotował jakąś dłuższą mowę, ale niestety.
Na całe szczęście rodzice Alka okazali się naprawdę mili! Z Mileną szybko załapałam kontakt, była naprawdę strasznie podobna do brata.
Siedzieliśmy właśnie przy kolacji, którą przygotowałam już do południa, bo cały czas powtarzałam, że zabraknie mi czasu.
-Wiktoria, a Twoi rodzice kiedy przyjadą? - zapytała mama Alka.
-Przyjadą jutro do południa, nie było potrzeby żeby przyjeżdżali już dzisiaj, bo z Katowic do Bełchatowa nie jest aż tak strasznie daleko. - odpowiedziałam uśmiechając się do kobiety.
-Może opowiesz nam trochę o swojej rodzinie, o rodzicach, rodzeństwie. - zaproponował pan Atanasijević.
-Moja mama pracuje jako księgowa, a tata jest mechanikiem samochodowym. Ma dwóch młodszych braci, jeden ma 16 lat, a najmłodsze z naszej trójki ma 2 latka. - opowiadając o mojej rodzinie cały czas się uśmiechałam. Cieszyłam się, że znowu ich zobaczę, bo nie widzieliśmy się parę miesięcy. Może nie zawsze wspaniale układało nam się w domu, ale teraz naprawdę za nimi tęsknię.

Następnego dnia przyszedł czas na wigilię. Moi rodzie przyjechali koło południa. Na całe szczęście rodzice przypadli sobie do gustu. Mamy rozmawiały o kosmetykach, kulinarnych nowościach, ojcowie, jak to ojcowie tematami głównymi był sport i motoryzacja. O nasze rodzeństwo nie musiałam się martwić. Mama przywiozła masę pyszności, których ja niestety nie potrafiłam u gotować. Pomagałam właśnie mamie Alka przygotowywać jedno z ich narodowych dań, kiedy brunet wszedł do kuchni i objął mnie w talii, uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kocham Ci wiesz? - zapytał, kładąc swoją brodę na moim ramieniu.
-Wiem. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. -Też Cie kocham wiesz? - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
Siedzieliśmy przy wigilijnej kolacji, wszystko było po prostu idealne. Cieszyłam się, że nasza wigilia jest taka rodzinna i przepełniona tradycjami obu rodzin. Miło było również posłuchać jakiś śmiesznych historyjek z dzieciństwa Aleksandara.
Po kolacji Alek pomógł mi poznosić wszystkie talerze i niedokończone potrawy do kuchni. W takich chwilach dziękuje Bogu, że ktoś wymyślił coś takiego jak zmywarkę! Teraz na stół zostały postawione wszystkie słodkości jakie przygotowały nasze mamy i ja też dołożyłam coś od siebie. Moje popisowe „danie” czyli czekoladowe muffinki z bakaliami. Rodzice rozmawiali sobie „jak to dobrze było jak byliśmy piękni i młodzi.”, więc postanowiłam im nie przeszkadzać i porozmawiać z naszą młodzieżą.
-Milena i jak Ci się podoba w Polsce? - zapytałam siadając na wolnym kawałku kanapy.
-Jest fajnie, ale na razie widziałam tylko Bełchatów i kiedyś troche Katowice, byłam na Lidze Światowej. - uśmiechnęła się do mnie brunetka.
-Katowice to można powiedzieć miasto mojej młodości. - zaśmiałam się.
-Tęsknisz czasami za młodością, kiedy byłaś sama i mogłaś robić wszystko? - zapytała i spojrzała na mnie takim przenikliwym wzrokiem, jakby za wszelką cenę chciała sprawdzić czy moje uczucia do jej brata są szczere i prawdziwe.
-Oczywiście, że tęsknie, chyba jak każdy. Jak się ma naście lat to inaczej patrzy się na to co nas otacza, ma się mniej problemów, ale gdybym miała wybierać lata młodości czy to co mam teraz, z zamkniętymi oczami wybrałabym teraźniejszość. - uśmiechnęłam się do niej i wstałam z kanapy. Całą trójką poszliśmy do jadalni, ponieważ wołał nas Alek.
-Chciałbym coś powiedzieć, więc prosiłbym o chwilę ciszy. - powiedział poważnym tonem Atanasijević. Spojrzałam na niego jakby urwał się z choinki, a on tylko uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej. Chwycił mnie za dłonie i powoli uklęknął na jedno kolano. Momentalnie pobladłam, moje kolana zrobiły się jak z waty, a oczy prawie wyszły mi z orbit.
-Alek nie wygłupiaj się. - szepnęłam, bo w tej chwili było mnie stać tylko na szept.
-Wiktorio znamy się już od ponad dwóch lat, zawładnęłaś moim światek już wtedy na meczu, gdy podeszłemu do Ciebie bliżej i zobaczyłem Twoje piękne zielone oczy, wiedziałem, że się w nich zakochałem. Jesteś najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu, nie wyobrażam sobie go bez Ciebie, dlatego teraz to wszystko się dzieje. Wiktorio czy zechciałabyś zostać moją żoną? - jego głos był lekko zachrypnięty, gdy z kieszeni spodni wyjmował małe czerwone pudełeczko ręce mu drżały. Poczułam ciepło jego dłoni gdy zakładał mi piękny pierścionek na palec. Łzy szczęścia leciały po moich policzkach. Zdołałam wypowiedzieć ciche „tak” i wpaść w ramiona mojego przyszłego męża.
Przez najbliższe miesiące gratulacji na wieść naszych zaręczyn nie było końca. Każdy pytał nas kiedy ślub, czy planujemy dzieci. A my? My nie wiedzieliśmy nawet co będziemy robili następnego dnia, byliśmy zaręczeni, ale do ślubu nam się nie śpieszyło.


Settle down with me
Cover me up
Cuddle me in

Kiss me like you wanna be loved

Gdy teraz to wspominam łzy same cisną mi się do oczu, łzy szczęścia oczywiście. Minął rok i kilka miesięcy, mamy piękny sierpniowy dzień. Stoję teraz w pięknej białej sukni przed wielkim lustrem i dokonuje ostatnich szlifów. Są ze mną dwie moje najlepsze przyjaciółki. Można powiedzieć, że to właśnie dzięki nim poznałam mojego Alka. Mój przyszły mąż wrócił nie dawno z Igrzysk, jak poszło reprezentacji Serbii i Polski musicie dowiedzieć się sami, dzisiejszy dzień zdecydowanie odbywa się bez wspominania o siatkówce.
-Wyglądasz pięknie. - powiedziała Monika, która poprawiała jeszcze ozdoby wpięte w moją misternie ułożoną fryzurę.
-I pomyśleć, że nie chciałaś iść na ten mecz. - dodała Basia. Wszystkie trzy stałyśmy przed wielkim lustrem i uśmiechałyśmy się do siebie.
-Jak te dzieci szybko rosną Monia! - powiedziała Baśka i razem z Moniką otarły niewidzialne łzy. Po chwili wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Drzwi do pokoju w którym się znajdowałyśmy otworzyły się i wszedł mój tata.
-Dziewczyny już czas. - powiedział wchodząc do pokoju. Zostaliśmy sami. -Oj córcia, pamiętam jak dopiero uczyłem Cię pływać, a Ty tak bardzo bałaś się wody, a teraz jesteś piękną kobietą, która wychodzi dziś za mąż. - powiedział mój tata ze łzami w oczach.
-Świetne porównanie nie ma co tatuśku! - zaśmiałam się. -Nie ma co płakać, dalej będę przecież Twoją małą córeczką. - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
Tata poprowadził mnie do ołtarza, przez całą drogę powtarzałam sobie „Tylko się nie wywal Wika, tylko się nie wywal!”. Gdy zobaczyła Aleksandara stojącego przy ołtarzu nogi się pode mną ugięły. Alek pięknie prezentował się w czarnym fraku, był po prostu idealny. Tata podał mu moją dłoń i razem już stanęliśmy przed duszpasterzem.
-Zebraliśmy się dzisiaj tutaj aby połączyć tą oto młodą parę węzłem małżeńskim.. - ksiądz prowadził całą msze, a ja myślami byłam całkiem gdzie indziej. Cały czas w głowie miałam nasze pierwsze spotkanie, to jak zaproponował mi wspólne mieszkanie, świeta, zaręczyny, wszystko. Byłam taka szczęśliwa! Do rzeczywistości wróciłam gdy przyszedł czas na przysięgę małżeńską.

Ja Aleksandar biorę sobie Ciebie Wiktorio.. Ja Wiktoria biorę sobie Ciebie Aleksandarze.. za żonę.. za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wiktorio przyjmij tę obrączkę.. Aleksandarze przyjmij tę obrączkę.. jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

-Możesz pocałować pannę młodą. - powiedział ksiądz.
Spojrzałam na Alka, jego oczy świeciły się ze szczęście, pewnie podobnie jak moje. Poczułam jego ciepłe wargi na moich, nigdy wcześniej nie przeżyłam takiego pocałunku, był on nie do opisania. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
____________________________________________
tak świątecznie nam się już zrobiło, wiec przy okazji chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego na te święta, abyście spędzili w miłej, rodzinnej atmosferze i żeby ten nowy nadchodzący rok był lepszy od tego starego. ;)

aa. jeśli chcecie być powiadamiani to piszcie pod tym rozdziałem. ;d
do następnego!

2 komentarze:

  1. Wikusiu, ależ mi nasłodziłaś! Mordunia mi się baardzo szeroko szczerzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko i świątecznie się zrobiło :). Wesołych Świat :)

    OdpowiedzUsuń