Jak to jest zapomnieć swoje
dotychczasowe życie? Ledwo pamiętać swoje imię, rodziców i
najbliższe przyjaciółki. Mieć tylko jakieś prześwity w pamięci
z nimi związane. Nie pamiętać o swojej pasji, marzeniach,
zainteresowaniach, o niczym. Uczyć się życia od nowa, bo wszystkie
dobre i złe doświadczenia gdzieś odeszły.
Nie jest to nic przyjemnego. Siedzieć
w swoim pokoju i nie pamiętać co gdzie jest, nie pamiętać co się
w nim przeżyło i czujesz się wtedy jak w zupełnie obcym miejscu,
po chwili wchodzi do niego prawie obca kobieta, którą wszyscy
nazywają Twoją matką, a Ty jej po prostu nie pamiętasz, tylko w
środku czujesz takie coś, co podpowiada Ci, że to Twoja
rodzicielka. Chodzisz po domu, w którym spędziłaś całe swoje
życie, a nie wiesz nawet gdzie jest głupia łazienka. Wychodzisz na
dwór i nie wiesz którą ulicą iść by dojść do swojej ulubionej
kawiarenki Na początku czuje się bezsilność, a potem narastającą
złość i na końcu gniew, bo za wszelką cenę chcesz sobie
przypomnieć to wszystko, tylko nie możesz i nie pomagają lekarze,
psychologowie i inni. Słyszysz tylko jedną i tą samą śpiewkę
„Będzie dobrze, do tego potrzebny jest czas, na pewno sobie
wszystko przypomnisz.” i tak w kółko.
~
Wszyscy starają Ci się pomóc,
przychodzą, rozmawiają, przedstawiają się i opowiadają różne
historie i historyjki, a Ty po wysłuchaniu ich i tak powiesz „Nie
pamiętam.”. I tak jest, i tym razem. Siedzę a raczej siedzimy w
trójkę w hali „Polonia” w Częstochowie. Jest ze mną Kamila i
Monika, moje przyjaciółki. Czy je pamiętam? I tak, i nie. Z Moniką
mam jakieś przebłyski z dzieciństwa, z Kamilą kojarzą mi się
znowu kolacje o dziwnych nocnych porach, nie mogę nic stwierdzić na
podstawie tych wspomnień, ale zdjęcia mówią same za siebie.
Siedzimy blisko boiska żebym wszystko
dokładnie widziała. Jeden z psychologów powiedział, że jak będę
robiła to co przed wypadkiem, moje wspomnienia szybciej do mnie
wrócą. Podobno jeździłam na mecze i interesowałam się siatkówką
i patrząc na dziewczyny dość mocno się tym interesowałam, więc
jeżdżę na mecze i staram się coś sobie przypomnieć, z marnym
skutkiem.
Na boisko wyszła drużyna gości,
podobno wielka i niepokonana Skra Bełchatów, po drugiej stronie
siatki dumnie prezentowała się drużyna spod Jasnej Góry. Patrząc
na nich wszystkich nie kojarzyłam nikogo, czarna dziura,
przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Uważnie przypatrywałam się
każdemu szczegółowi. Nic, jedno wielkie nic. Gra się zaczęła.
-Popatrz ten z numerem sześć to Karol
Kłos, podobał Ci się, zawsze śmiałyśmy się z niego, że jest
taki chudziutki i będziesz mogła go ciągnąc za żebro, bo tak mu
wystają. - powiedziała Kamila i niepewnie na mnie spojrzała.
Popatrzyłam na blondyna z szóstką na plecach faktycznie był aż
za chudy jak na jego wzrost, przypatrywałam mu się dłuższą
chwilę, ale nic. Żadnej nowej migawki, żadnego wspomnienia, nawet
przebłysku. Westchnęłam tylko i ponownie skupiłam się na grze
chłopaków. Pierwszy set został zapisany na konto bełchatowian.
Krótka przerwa między kolejnym setem. Patrzyłam na każdego z nich
ponownie, wręcz gapiłam się na nich, żeby tylko coś sobie
przypomnieć.
-A tamtych dwóch to Fabian Drzyzga i
Piotrek Nowakowski, Cichy Pit inaczej. Pamiętasz śmiałaś się
zawsze z brwi Fabiana, że żyją własnym życiem, ja zawsze
mówiłam, że masz spadać i lepiej popatrzeć na uciekające oko
Kłosa. Wika przypomnij sobie! - powiedziała w końcu błagalnie,
gdy zobaczyła, jak na nią patrze. Nie dziwię się jej, sama pewnie
błagałabym ją żeby sobie przypomniała gdyby była na moim
miejscu.
-Przymknij się i daj mi się skupić!
- warknęłam na nią. Była wściekła, że ta cala cholerna metoda
nie skutkuje, nie przynosi żadnych rezultatów. Jestem tym wszystkim
już po prostu zmęczona.
Monika nie odzywała się w ogóle,
tylko trzymała mnie za dłoń, co jakiś czas ściskając mocniej
żeby dodać mi otuchy.
Zaczął się drugi set. Walka była
wyrównana, punkt za punkt, gdy jedna drużyna odskakiwała na kilak
punktów, druga momentalnie ją doganiała. Tłum kibiców zebranych
na hali szalał, jak i za jedną tak i za drugą drużyną. Siatkarze
otrzymywali tysiące braw, które miały ich zmotywować do jeszcze
lepszej gry i tak też się stawało. Punkt za punkt, as serwisowy,
cała hala wrzała. Drugi set został zakończony na przewagi i
został zapisany na kącie AZS'u.
Hałas jaki robili kibice, chwilowo
ustał, kolejna przerwa między setowa. Schowałam twarz w dłoniach,
w głowie huczały mi obrazy, pełno obrazów, ale to nie były
obrazy z przeszłości, wszystkie były teraźniejsze ani jednego
małego skrawka wspomnień sprzed wypadku. W końcu poczułam jak po
moim policzki spływa łza.
-Co się stało? - zapytała cicho
blondynka. Spojrzałam na nią wzrokiem pełnym rozgoryczenia,
wściekłości i bezsilności.
-Nic nie pamiętam. Rozumiesz?! NIC! -
krzyknęłam, czym zwróciłam na nas uwagę kibiców i siatkarzy, co
się dziwić skoro na hali była zupełna cisza i było słychać
tylko prowadzącego, którego zdołałam zagłuszyć. Zabierając
swoje rzeczy i przeciskając się jednocześnie przez trybuny,
opuściłam mury hali „Polonia”.
~
Po prostu, wyszłam z domu, wsiadłam w
autobus i pojechałam. Przypomniałam sobie w jaki autobus wsiąść
aby pojechać do.. No właśnie gdzie? Tego już sobie nie
przypomniałam. Nie powinnam była jechać, nie powinnam była jechać
sama, przecież mi nie wolno, ale musiałam w końcu zrobić coś
sama. Bez prowadzenia mnie za rączkę, muszę przecież na nowo
nauczyć się samodzielności. Chociaż mogłam zabrać ze sobą
Monikę , tak dla towarzystwa. Gdzie dojechałam? Chyba nie powinnam
być zdziwiona, że wylądowałam w Jastrzębiu, w końcu kochałam
kiedyś siatkówkę. Usiadłam na najbliższej ławce, bo właśnie
skończyła mi się moja pamięć. Głupio to brzmi prawda?
Odetchnęłam ciepłym letnim
powietrzem i poprawiłam okulary przeciwsłoneczne spoczywające na
moim nosie. Jak na polskie zimne i deszczowe z reguły lato to
dzisiaj było wyjątkowo gorąco. Przymknęłam lekko oczy
rozkoszując się promieniami słońca. Zastanawiałam się co teraz
mogę zrobić, w końcu nie znam tego miejsca, nie wiem gdzie iść.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale w końcu zdarzyło się to o czym
mówili ci wszyscy lekarze. W końcu jakieś wspomnienia zaczęły
przewijać się przez moją głowę. Wiedziałam jak dojść chyba na
halę, przynajmniej tak mi się wydaje, że ten budynek to była
hala. Pójdę prosto, w prawo, znowu chyba prosto i w lewo. Szłam
powoli, oglądając wszystko dokładnie dookoła, chciałam wszystko
zapamiętać, nawet najmniejszy szczegół. Strasznie się cieszyłam,
że w końcu coś zaczyna dziać się w mojej głowie, moja
rehabilitacja trwa już taki długi czas, a postępy dotychczas były
prawie niewidoczne, ale w końcu coś zaczyna się dziać!
Już z daleka widziałam budynek
jastrzębskiej hali sportowej. Nie wiem dlaczego, ale ten widok
cieszył moje oczy. Uśmiech sam wpłynął na moje usta i nie chciał
z nich zejść. Przeszłam przez przejście dla pieszych i już
stałam przed halą. Nie, nie chciałam wchodzić do środka, po
prostu chciałam na nią popatrzeć z nadzieję, że coś jeszcze
sobie przypomnę. Usiadłam na pobliskiej ławce i patrzyłam, z
torebki wygrzebałam mój telefon i zakładając słuchawki puściłam
muzykę. Nie wiem ile tak siedziała, chyba dosyć długo, bo
powietrze zaczęło się stopniowo ochładzać. Pomyślałam, że
czas wracać do domu. Wstałam z ławki i chciałam iść tą drogą,
którą tutaj dotarłam, jednak nie wiedziałam z której strony
przyszłam. Zaczęłam nerwowo patrzyłam raz w lewo, raz w prawo. W
pamięci znowu pojawiła się czarna dziura która pochłaniała to
co sobie przypomniałam. Rozpłakałam się z bezsilności i usiadłam
na ziemi. Nie wiedziałam co zrobić. Zadzwonić do domu? Przecież
nawet nie będę potrafiła wytłumaczyć rodzicom gdzie jestem.
Siedziałam na tej pieprzonej ziemi i nie wiedziałam co zrobić. Nie
potrafiłam powstrzymać łez, one samoistnie leciały po moich
policzkach. Nawet nie wiem kiedy ten ktoś się przy mnie pojawił,
wiem, że coś do mnie mówił, ale przez to zdenerwowanie i
histeryczny płacz nie byłam wstanie zrozumieć ani słowa. W końcu
poczułam jak mocno chwyta mnie za ramiona, stawia do pionu i mocno
mną trzęsie. Zaczęłam łapczywie chłonąć już chłodne
powietrze do moich płuc, starałam się opanować i w końcu powoli
zaczęło mi się to udawać. Nie płakałam już, ale ciągle nie
potrafiłam opanować mojego szalejącego oddechu. Przez załzawione
oczy w końcu udało mi się zobaczyć tego kogoś, stał przede mną
wysoki, dobrze zbudowany brunet. Miał dziwny wyraz twarzy tak jakby
trochę przestraszony a zarazem zdziwiony.
-Uspokój się, no już spokojnie. -
powtarzał w kółko. Zaczęłam głęboko oddycha, coraz wolniej, az
po pewnym czasie mój oddech w miarę się uspokoił.
-Powiedz mi co Ci się stało? -
zapytał, dalej z tą samą miną. Nie potrafiłam wydusić z siebie
słowa.
-N-nic. - wyjąkałam, wycierając
mokre policzki.
-Jak to nic?! Dziewczyno, jak Cie
znalazłem z tego płaczu nie potrafiłaś złapać oddechu! -
krzyknął na mnie, co wcale nie pomogło. Skuliłam się trochę ze
strachu, co brunet od razy zauważył. - Przepraszam nie powinienem
był krzyczeć, po prostu.. - nie dałam mu dokończyć.
-Ja ja nie wiem jak wrócić do domu,
nie pamiętam gdzie mieszkam. - wydusiłam z siebie i znowu z moich
oczu zaczęły lecieć łzy. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie
dziwcie się mu, nie codziennie się słyszy, że prawie dorosła
dziewczyna nie pamięta gdzie mieszka.
-Jak to nie pamiętasz gdzie mieszkasz?
- zapytał głupkowato i podrapał się po głowie, pociągnę tylko
nosem. -Dobrze, spokojnie jakoś sobie poradzimy dobra? Już nie
płacz, zrobię wszystko żebyś wróciła do domu. - powiedział i
poklepał mnie po ramieniu.
-Ja nic nie pamiętam, znowu nic nie
pamiętam. - powiedziałam cicho. Byłam wściekła na siebie. Jak
mogłam być taka głupia?!
-Jak masz na imię? - zapytał. -Jestem
Zbyszek.
-Adrianna. - powiedziałam już w miarę
normalnym tonem. -Ja, ja nie wiem jak mogłam być taka głupia i nie
odpowiedzialna! - huknęłam nagle.
-Czasami popełnia się błędy. -
powiedział spokojnie brunet. -Masz telefon, żebyś mogła zadzwonić
do rodziców? - zapytał.
-Tak, tak mam, tylko, że ja nie wiem
gdzie ja jestem. - powiedziałam trochę zawstydzona i spuściłam
głowę.
-Ale ja wiem i Ci pomogę, dawaj ten
telefon. - uśmiechnął się Zbyszek i wyciągnął rękę po mój
telefon, podałam mu urządzenie. Brunet odszedł kawałek ode mnie,
widziałam, że z kimś rozmawia, pewnie z kimś z mojej rodziny.
Odkąd brunet wrócił i usiadł koło
mnie ani ja, ani on nie odzywaliśmy się. Nie wiem ile czasu tak
siedzieliśmy, ale w końcu nadjechał samochód, łamiąc po drodze
pewnie wszystkie zakazy ruchu drogowego, wyskoczył z niego mój
tata. Od razu poderwałam się na równe nogi.
-Ada nic Ci nie jest?! - zapytał i
jednocześnie przytulił mnie mocno do siebie. -Wsiadaj do samochodu.
Posłusznie skierowałam się w jego
stronę i usadowiłam się na tylnej kanapie.
-Nie wiem jak mam panu dziękować. -
powiedział mężczyzna zwracając się do bruneta.
-Każdy na moim miejscu tak by się
zachował. - odpowiedział lekko skrępowany całą tą sytuacją
Zbyszek. -Ja tylko nie rozumiem jak to się mogło stać, przecież
ona wygląda na zdrową, normalną dziewczynę.
-Nie, nie każdy. Jeszcze raz panu
dziękuję. - upierał się. -Ona, Ada miała wypadek, staram się
przywrócić jej pamięć. Ona nawet pana nie poznała. Naprawdę
dziękuje za pomoc. - powiedział szybko i skierował się do
samochodu.
Tata się nie odzywał, nie wiem czy
był zły, czy po prostu czekał aż pierwsza się odezwę. Byłam
wściekła na siebie. Co by było gdyby to ktoś inny mnie znalazł i
wcale mi nie pomógł? W tym momencie byłam tak strasznie wdzięczna
Zbyszkowi. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nawet mu nie
podziękowałam. Spojrzałam przez okno, samochód jechał z
przepisową prędkością, więc mogłam podziwiać krajobraz za
oknem. Bałam się, że jak wrócę do domu, rodzice będą na mnie
wrzeszczeć, a co gorsza stracą do mnie zaufanie i już nic nie będę
mogła zrobić samodzielnie.
-Przepraszam. - powiedziałam w końcu.
-Nic się nie stało kochanie, już
jest dobrze. - powiedział tata po chwili. Westchnęłam tylko i
przymknęłam powieki.
______________________
padła kolej na Zbigniewa B. jego będzie kilka części, tak ze dwie ewentualnie trzy.
padła kolej na Zbigniewa B. jego będzie kilka części, tak ze dwie ewentualnie trzy.
jak tam po świętach? ; )