Siedziałam w mojej szafie gdy do
mieszkania z okrzykiem radości wpadła moja siostra, właściwie to
przybrana siostra, ale to w tej chwili nieistotne. Pewnie bardziej
ciekawi was czemu siedzę w szafie. Jest tam najlepsza akustyka w
całym mieszkaniu a ja lubię sobie od czasu do czasu coś napisać,
coś zaśpiewać, coś nagrać i się tym pochwalić przed rodziną,
znajomymi czy coś. Młoda wpadła do mojego azylu w samym środku
nagrywania z tym swoim piskiem zadowolenia.
-Zgadnij co się stało!
-Zepsułaś mi nagranie to się stało.
- burknęłam gramoląc się z szafy.
-Przepraszam, ale dostałam się!
Rozumiesz? Dostałam! - krzyczała skacząc po całym pokoju.
Znowu zapomniałam o czymś ważnym
w jej życiu. Zapomnieć o jej urodzinach to jedno, ale zapomnieć o
jej marzeniu, które kiedyś z nią dzieliłam to już niemal
zbrodnia.
-Mówiłam, że się
dostaniesz. W końcu jesteś najlepsza na roku. - mówię z dumą
patrząc na smarkulę. Wiem,że między nami jest tylko rok różnicy,
a ja traktuje ją nadal jak małe dziecko, ale ona tutaj nie ma
nikogo, więc muszę się nią opiekować.
-Nie mogę w to
uwierzyć, będę odbywać staż w Jastrzębskim Węglu, TYM
Jastrzębskim Węglu, jezu chyba od zawsze o tym marzyłam. - w jej
głosie słychać tyle podekscytowania, widzę jak nie może ustać w
jednym miejscu. Widzę w niej mnie sprzed ponad dwóch lat. Czemu się
zmieniłam? Bo nie dostałam się na moje wymarzone studia, co
spowodowało, że nie kształcę się na najlepszego psychologa
sportowego, nie dostałam stażu w żadnym siatkarskim czy nie
siatkarskim klubie, moje marzenie się skończyło a ja zajęłam się
czymś zupełnie innym.
-Oddychaj i chodź
do kuchni, trzeba opić Twój sukces a ja mam coś co idealnie nada
się na tą okazję. - mówię i zmierzam do kuchni szukać wina
schowanego na właśnie takie okazje.
Cieszę się jej
szczęściem.
*
Listopad w tym roku
nas nie rozpieszcza. Nie pamiętam kiedy ostatnio w połowie
listopada mieliśmy aż tak niskie temperatury na dworze, na prawdę.
To dopiero listopad a odczuwalna temperatura to minus dziesięć
stopni. Parkuję samochód przed jastrzębską halą. Opatulam się
szczelniej szalikiem, zakładam rękawiczki i wysiadam z samochodu.
Od razu na policzkach czuję nieprzyjemnie szczypiący mróz. Na
szczęście droga do budynku hali jest bardzo krótka, a w nim jest
bardzo ciepło. Luzuję szalik, ściągam rękawiczki a z torebki
wyciągam plakietkę upoważniającą mnie do pobytu tutaj. Pewnym
krokiem wchodzę na halę gdzie na boisku trwa jeszcze trening.
Siadam w pierwszym rzędzie żeby móc wszystko dobrze obserwować.
Już po chwilę widzę Elenę w akcji. Po minie zawodnika widać,że
to co robi mu brunetka nie jest niczym przyjemnym. Siostra w końcu
mnie zauważa i macha, czym zwraca na mnie uwagę kilku zawodników.
Prycham pod nosem widząc jak natychmiast zaczynają między sobą
szeptać.
Po kilkunastu
minutach brunetka podchodzi do bandy i przywołuje mnie do siebie.
Wymieniamy między sobą kilka słów a obok Eleny momentalnie
pojawiają się Wojtaszek z Malinowskim.
-No Eli może
przedstawisz nas koleżance. - mówi Wojtaszek, a po chwili oboje
pokazują mi swoje uzębienie w wielkich uśmiechach.
-To moja siostra
Wiktoria. Prawda, że piękna? - brunetka szczerzy się jak jej
poprzednicy a ja mam ochotę zdzielić ją w łeb. Wzdycham tylko.
-Miło was poznać
chłopaki. - mówię od niechcenia zanik któryś z nich zdąży się
odezwać.
*
Mam właściwie
wszystko co mogłabym sobie tylko wymarzyć. Skończyłam dwie
szkoły, dzięki którym mam dobrą i satysfakcjonującą pracę, mam
najlepszą przyjaciółkę pod słońcem, mam dobrych znajomych,
piękne mieszkanie, wspaniałych rodziców i dwa potwory w ciałach
moich braci, niczego mi nie brakuje a i tak nie czuję się
szczęśliwa.
Elena bardzo
zaprzyjaźniła się z chłopakami, gdy widzę ich trzeci dzień z
rzędu w naszym mieszkaniu mam wrażenie, że aż za bardzo. W
normalnych warunkach wcale by mi to nie przeszkadzało, ale teraz mam
depresję i przeszkadzam sama sobie.
Siedzę na moim
wielkim parapecie trzymając w jednej ręce książkę a w drugiej
kubek z jeszcze parującą herbatą z rumem. Staram skupić całą
swoją uwagę na fabule, która ostatnio bardzo mnie wciągnęła,
ale wybuchy śmiechu dochodzące z mojego salony wyprowadzają mnie w
równowagi. Moja irytacja jeszcze bardziej się pogłębia gdy ktoś
bez pukania gramoli się do mojego pokoju. Zła odstawiam kubek na
parapet i spod byka patrzę na intruza.
-Myślałem, że to
łazienka. - mówi zmieszany Kubiak drapiąc się po głowie.
Jeszcze nie dawno moje serce
zabiłoby mocniej i najchętniej zaciągnęłabym Cię do mojego
idealnie posłanego łóżka.
Potrząsam głową
żeby odrzucić tą absurdalną myśl. Patrzę na Kubiaka który
nadal stoi w progu mojego królestwa.
-Drugie drzwi na
lewo. - mówię w końcu, ponownie chwytam kubek i usadawiam się
wygodnie. Już mam na nowe zagłębiać się w historię głównych
bohaterów książki, gdy brunet znowu się odzywa.
-Chłopaki mieli
rację mówiąc, że jesteś niezwykłej urody. - mówi pewny siebie
z szelmowskim uśmiechem.
-Ten tani podryw
pomylił adres. - mruczę poirytowana.
-O tym, że jesteś
zadziorna też wspominali.
Puszczam jego uwagę
mimo uszu i ze wszystkich sił staram się ignorować jego osobę, na
moje szczęście po chwili ktoś przywołuje bruneta do siebie i ten
znika z mojego pokoju.
*
Mamy połowę
grudnia, śniegu po kolana, a do świąt zostało plus minus dwa
tygodnie. Siedzę właśnie w jastrzębskiej hali i czekam aż moja
siostra ogarnie się i będziemy mogły jechać do domu. Chłopaki
wygrali dzisiaj ważny mecz. Mimo że mecz zakończył się dobre
dziesięć minut temu to hala nadal wrze. Kubice skandują imię
najlepszego zawodnika, chłopaki biegają, krzyczą, śmieją się.
Dzielą się swoim szczęściem z najbliższymi. Tak bardzo czuję,
że tu nie pasuję.
Przybiega uradowana
Elena, jest tak samo uradowana jak zawodnicy, w końcu jest częścią
tego klubu.
-Słuchaj, chłopaki
zaprosili nas do klubu żeby uczcić nasze zwycięstwo, idziemy
prawda? - kiwam tylko głową na zgodę.
Zgodziłam się, bo
nawet niektórych z nich polubiłam. Wiadomo nie da się każdemu
dogodzić, więc z Michałem K. non stop dżemy koty.
Po godzinie od
zakończenia meczu wszyscy znajdujemy się w pobliskim klubie.
Wszyscy świetnie się bawią, chłopaki żartują, Eli wymienia
ploteczki z ich drugimi połowami, a ja siedzę sącząc drinka i
zastanawiam się co tu ogólnie robię. Dobrze, że obok mnie siedzi
Łasko i dotrzymuje mi towarzystwa w moim milczeniu.
-Znowu masz zły
dzień?
-Zły miesiąc. -
mruczę, a widząc jego wzrok dodaję. -Tak cierpię na ból dupy.
-Dobrze, że się
rozumiemy Wiktorio. - mówi to tym swoim oficjalnym tonem, a ja
mimowolnie przymykam powieki, słyszę jego chichot, dobrze wie, że
nie znoszę gdy tak się do mnie zwraca.
-Idź, bo Cię
palne siatkarzyno.
-Idę, ale Ty
idziesz ze mną. - mówi i ciągnie mnie z tą swoją końską siłą
za moją małą, słabą rękę w stronę parkietu. Na początku
stawiam opór, ale po chwili zaczynam wydurniać się razem z
blondynem. Już dawno się tak nie śmiałam.
Piosenka zmienia
się nagle na wolną, a ja wpadam w ramiona kogoś całkiem innego.
Czuję jak delikatnie obejmuje mnie w tali i zaczyna kołysać w
rytm. Zarzucam mu ręce na szyję i dopiero po chwili spostrzegam, że
to Kubiak trzyma łapska na moich biodrach. Przyglądam się mu
badawczo a on po prostu się do mnie uśmiecha. Uśmiecha się w
sposób tak uwodzicielki, że poddaję się temu. Jego dotyk pali
moje ciało, a oddech na mojej szyi przyprawia mnie o dreszcze.
Podniecenie między nami rośnie z minuty na minutę. Patrzę w
kubiakowe oczy jak zahipnotyzowana, a jego usta wydają się w tym
momencie tak bardzo pociągające i on chyba czuje to samo, bo
przyciąga mnie bliżej do siebie. Czuję jego oddech na moim
policzku.
-Masz narzeczoną.
- mówię przy jego ustach.
-Ma to teraz jakieś
znaczenie? - pyta, przyciągając mnie bliżej.
Zaprzeczam ruchem
głowy i czuję gorące wargi Kubiaka na moich ustach.
______________________________
cześć, znowu nie było mnie tu długo i pewnie już o mnie nie pamiętacie, ale strasznie brakowało mi pisania i musiałam wrócić, to mnie uspokaja.
mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i spotkamy się tu następnym razem, bo to jeszcze nie koniec tej historii.
Siostrooooooo, mam straszliwe wrażenie, że ten tu Kubiaczyna to prawdziwy Kubiaczyna.
OdpowiedzUsuńjak wyżej, jak wyżej!
OdpowiedzUsuń