poniedziałek, 30 grudnia 2013

The more I swear I'm happy, the more that I'm feeling alone. *part II*

Jak co roku dwa dni przed wigilią spotykamy się wielką grupą najbliższych znajomych i świętujemy razem. Nazywamy siebie drugą rodziną, bo mimo rozjazdów, rozmaitych zajęć i codziennej bieganiny w ten jeden dzień w roku znajdujemy czas żeby spotkać się wszyscy, pośmiać się, najeść pyszności, które przygotowujemy z dziewczynami, napić się wina/wódki ewentualnie obu tych rzeczy naraz. Z roku na rok nas przybywa i chyba to jest najpiękniejsze w tym wszystkim. W tym roku wypada moja kolej goszczenia naszej drugiej rodziny. Powoli wszyscy się już schodzą, razem z Eleną i moimi przyjaciółkami siedzimy w kuchni i kończymy przygotowywać rozmaite dobroci, chłopaki w salonie rozstawiają drugi stół pożyczony od sąsiadki z piętra wyżej, bo jak się okazało w tym roku przybyło nas bardzo licznie. Dzwonek do drzwi odrywa nas o plotkowania na temat facetów z którymi obecnie spotykamy. Młoda w skowronkach poleciała otworzyć drzwi, w końcu brakowało tylko panów siatkarzy, co się wiąże z przybyciem pana Wojtaszka, który ewidentnie za bardzo polubił się z moją małą siostrzyczką. Miałam wychodzić z kuchni gdy usłyszałam głos Kubiaka, momentalnie zamarłam. Cholera, przecież miało go nie być. Miał być w Wałczu z Moniką, miał dać mi w końcu święty spokój, miał nie mieszać mi w głowie.
Nie zauważyłam kiedy w kuchni zostałam sama, z rozmyśleń wyrwały mnie dopiero zimne dłonie oplatające mnie w tali i ciepły oddech który poczułam na szyi.
-Nie tutaj, jeszcze ktoś nas zobaczy. - powiedziałam czując jego ciepłe wargi na mojej szyi. Kubiak obrócił mnie do siebie przodem i zachłannie wpił się w moje usta.
-Chętnie przeleciałbym Cię na tym stole. - mruknął wprost do mojego ucha, czując jego zimną dłoń pod materiałem mojej spódnicy odepchnęłam go lekko.
-Ochłoń Kubiak. - burknęłam ostro i wyszłam z kuchni.

*
Przez cały wieczór starałam się unikać Michała jak ognia, bo to wreszcie musiało się skończyć, musimy przestać pieprzyć się przy każdej możliwej okazji, bo coraz częściej oprócz pożądania zaczynam odczuwać tęsknotę za osobą Kubiaka.
-Masz z nim romans prawda? - Łasko pojawia się obok mnie tak nagle, że przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i nie wiem co powiedzieć. Skąd on może o tym wiedzieć, przecież dobrze się ukrywaliśmy.
-Oszalałeś? Ja z nim? Musiałabym postradać zmysły żeby go w ogóle dotknąć. - mówię już normalnym tonem, powoli szok zmieszany ze strachem mija.
-Nie zaprzeczaj, widziałem was kuchni, nie wyglądałaś na niezadowoloną. - w jego oczach widzę gniew i smutek.
-Michał ja..
-Myślałem, że jesteś inna wiesz? Wydawałaś się idealna, a okazałaś się zwykłą szmatą. - brutalnie mi przerwał, w jego głosie było słychać tyle gniewu. Łasko spojrzał na mnie z żalem w oczach.
-Michał! - mogłam sobie krzyczeć ile tylko chciałam, blondyna i tak już nie było.
Najgorsze w całej tej sytuacji jest to, że Michał miał racje, zachowywałam się jak szmata i nic mnie nie usprawiedliwiało.
Prawda boli co? Myślałaś, że będziesz sypiać z zajętym facetem i ujdzie Ci to na sucho? Gdzie miałaś rozum głupia dziewucho?
Cieszył mnie jedynie fakt, że godzina była już późna, towarzystwo lekko podpite i nikt nie zauważył ani mojego zdenerwowania, ani rozmowy z Łasko.
Gdy wszyscy już wyszli i zostałyśmy tylko z Eleną nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
-Mam romans z Kubiakiem. - powiedziałam żałosnym tonem i wybuchłam jeszcze większym płaczem.
-Co Ty masz? Ty normalna jesteś? Jak długo to trwa? - pytania zadawane przez brunetkę pogarszały tylko sytuację. -Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież jesteśmy jak siostry!
-Od listopada.. Elena ja przepraszam, nie wiedziałam jak mam Ci powiedzieć, to wszystko to jakieś wielkie gówno, to nie tak miało być. - nie pamiętam kiedy doprowadziłam siebie ostatni raz do takiego stanu. Siostra prychnęła tylko wrogo pod nosem i wyszła zostawiając mnie samą z natłokiem depresyjnych myśli.
*
Luty jakoś nigdy szczególnie nie był moim ulubionym miesiącem. Był krótki i taki nijaki, w szczególności, że od tygodnia czuję się jak ścierwo. Wzdryga mnie na myśl o jedzeniu, nie wspominając, że na zapach kawy reaguje bliską przyjaźnią z toaletą. Musiałam się czymś mocno zatruć.
Moje stosunki z Eleną znacznie się pogorszyły odkąd dowiedziała się o mnie i Michale K. już nie rozmawiamy jak dawniej o wszystkim i o niczym, właściwie to rozmawiamy wyłącznie o rzeczach związanych z mieszkaniem, zresztą nie pamiętam już kiedy brunetka spędziła dzień w naszym mieszkaniu, głównie mijamy się na korytarzu gdy wychodzi i czasami gdy wraca na noc. Wiem, że schrzaniłam sprawę, oddałabym wiele żeby cofnąć czas.
Musiałam wziąć dzień wolny w pracy, bo nie byłam wstanie normalnie funkcjonować. Od rana miałam nudności i właściwie to od dwóch godzin siedzę na podłodze w łazience, bo nie mam siły się podnieść.
-Wiktoria wszystko w porządku? Nie chciałabym Cie poganiać, ale siedzisz tam już o wiele za długo. - zatroskany głos Eleny wyrwał mnie z zamyślenia. Chciałam odpowiedzieć, że wszystko jest dobrze, ale kolejny raz mój żołądek zbuntował się przeciwko mnie.
-Nie ważne co robisz, wchodzę!
Drzwi łazienki otworzyły się z hukiem. Brunetka wyglądała na przestraszoną gdy zobaczyła mnie zapewne bladą jak śmierć a do tego strasznie zmęczoną.
-Co Ci jest? - zapytała kucając obok mnie.
-Strasznie źle się czuję. - wymamrotałam i oparłam się o zimną wykafelkowaną ścianę.
-Chodź położysz się na kanapie a ja zaparzę Ci mocnej herbaty.
Faktycznie po gorzkiej, mocnej herbacie mój żołądek trochę się uspokoił, a mi udało się nawet zdrzemnąć.
Gdy się przebudziłam Elena siedziała w fotelu i zawzięcie się we mnie wpatrywała.
-Masz. - powiedziała podając mi małe opakowanie.
-Test ciążowy? Zgłupiałaś?
-Nie, nie zgłupiałam, ale ty parę tygodni temu owszem. Idź i go zrób, jeśli to nie to, będziemy szukać innej przyczyny. - powiedziała poważnym głosem, wcale nie pasującym do niej.
-Elena..
-Idź i zrób ten cholerny test.
Siedząc w łazience myślałam, że oszaleję. To było najdłuższe pięć minut w moim życiu. Jeszcze do tego Elena pytająca w kółko czy widać już wynik. Do obejrzenia wyniku testu podchodziłam chyba z milion razy. W końcu wmówiłam sobie, że przecież to nie może być prawda i niestety tym razem się myliłam. Na teście widniały dwie czerwone kreseczki, co oznaczało, że jest pozytywny a ja jestem w ciąży. Pierwszy raz byłam tak na siebie wściekła, jak mogłam być aż tak lekkomyślna.
Z łazienki wyszłam bez słowa, zostawiając test na brzegu umywalki, usiadłam na kanapie i schowałam twarz w poduszce. Elena przyszła chwilę po mnie.
-To Kubiaka?
-A kogo? - odburknęłam zła.
-Nie wiem z kim jeszcze się puszczałaś przez ostatnie dwa miesiące. - brunetka powiedziała to w taki sposób jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, a mnie po raz pierwszy zabolały jej słowa.

*
Czekam na Kubiaka, który jak na złość się spóźnia, a ja z minuty na minutę robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Kubiak jak to Kubiak bez żadnych ceregieli wpił się w moje usta.
-Musimy porozmawiać Michał. - powiedziałam odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
-Jakoś nigdy Ci nie przeszkadzało, że nie rozmawiamy. - mruknął z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem i znowu mnie do siebie przyciągnął.
-Tylko ta sytuacja jest wyjątkowa. Jestem w ciąży. - wyrzuciłam z siebie i przygryzłam ze zdenerwowania wargę. Nie widząc żadnej reakcji ze strony bruneta dodała. -Z Tobą w ciąży Kubiak.
Brunet spojrzał na mnie z gniewem w oczach, spojrzał tak, że przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Jaja sobie ze mnie robisz? Mam narzeczoną, mam dobrą reputacje co Ty sobie myślisz, że zostawię to wszystko, bo jesteś w ciąży? Chyba Ci się światy księżniczko pomyliły. To dziecko to wyłącznie Twój problem, mnie do tego nie mieszaj. - powiedział to z takim wyrachowaniem, że kolana stały się jak z waty a do oczu napłynęły mi łzy. Nie spodziewałam się po Kubaku, że jest takim nieodpowiedzialnym gówniarzem.
-Wyjdź. - wymamrotałam przez zaciśnięte zęby. -Wynoś się słyszysz! - krzyknęłam gdy brunet się nie ruszał. Gdy tylko usłyszałam trzask zamykających się drzwi osunęłam się po ścianie.

*
Nie wiem jakim cudem znalazłam się pod mieszkaniem Łaski. Wiem tylko, że teraz stoję przed jego drzwiami i obawiam się co zrobi gdy mnie przed nimi zobaczy. Drzwi się otwierają a za nimi widzę zaspanego Michała, no tak zapomniałam, że jest już dość późno.
-Wiktoria? Jest strasznie późno coś się stało? - zapytał przeciągając się. Starałam się być silna, naprawdę, ale nie mogłam powstrzymać łez i kolejny raz się rozpłakałam. Michał o nic nie pytał, wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego salonu.
-Przestań płakać i powiedz mi co się stało. - mówił spokojnym głosem kucając przede mną.
-Ja.. ja jestem w ciąży. - wyłkałam między jedną a drugą falą płaczu.
-Z Kubiakiem prawda?
Blondyn kolejny wybuch płaczu wziął za potwierdzenie. Już nic nie mówił, po prostu mnie przytulił i czekał aż się uspokoję. W ramionach Łaski czułam się bezpiecznie.
-No już uspokój się. Wszystko będzie dobrze, pomogę Ci i razem wychowamy tą kruszynkę, którą nosisz pod sercem. - mówił to spokojnym głosem w prost do mojego ucha. W końcu przestałam płakać a mój oddech w miarę się unormował.
-Dlaczego chcesz to zrobić? Nie musisz nic dla mnie robić Michał.
-Muszę, bo Cie kocham kretynko. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy i pocałował mnie w czoło mocno do siebie przytulając.


___________________________________
wiem tak z dupy z tym Łasko wyszło.  wgl tak z dupy to wyszło, że bardziej się nie dało, jakoś mega bardzo niezadowolona jestem.
a poza tym to Szczęśliwego Nowego Roku misiaczki. ;*

sobota, 7 grudnia 2013

The more I swear I'm happy, the more that I'm feeling alone.

Siedziałam w mojej szafie gdy do mieszkania z okrzykiem radości wpadła moja siostra, właściwie to przybrana siostra, ale to w tej chwili nieistotne. Pewnie bardziej ciekawi was czemu siedzę w szafie. Jest tam najlepsza akustyka w całym mieszkaniu a ja lubię sobie od czasu do czasu coś napisać, coś zaśpiewać, coś nagrać i się tym pochwalić przed rodziną, znajomymi czy coś. Młoda wpadła do mojego azylu w samym środku nagrywania z tym swoim piskiem zadowolenia.
-Zgadnij co się stało!
-Zepsułaś mi nagranie to się stało. - burknęłam gramoląc się z szafy.
-Przepraszam, ale dostałam się! Rozumiesz? Dostałam! - krzyczała skacząc po całym pokoju.
Znowu zapomniałam o czymś ważnym w jej życiu. Zapomnieć o jej urodzinach to jedno, ale zapomnieć o jej marzeniu, które kiedyś z nią dzieliłam to już niemal zbrodnia.
-Mówiłam, że się dostaniesz. W końcu jesteś najlepsza na roku. - mówię z dumą patrząc na smarkulę. Wiem,że między nami jest tylko rok różnicy, a ja traktuje ją nadal jak małe dziecko, ale ona tutaj nie ma nikogo, więc muszę się nią opiekować.
-Nie mogę w to uwierzyć, będę odbywać staż w Jastrzębskim Węglu, TYM Jastrzębskim Węglu, jezu chyba od zawsze o tym marzyłam. - w jej głosie słychać tyle podekscytowania, widzę jak nie może ustać w jednym miejscu. Widzę w niej mnie sprzed ponad dwóch lat. Czemu się zmieniłam? Bo nie dostałam się na moje wymarzone studia, co spowodowało, że nie kształcę się na najlepszego psychologa sportowego, nie dostałam stażu w żadnym siatkarskim czy nie siatkarskim klubie, moje marzenie się skończyło a ja zajęłam się czymś zupełnie innym.
-Oddychaj i chodź do kuchni, trzeba opić Twój sukces a ja mam coś co idealnie nada się na tą okazję. - mówię i zmierzam do kuchni szukać wina schowanego na właśnie takie okazje.
Cieszę się jej szczęściem.

*

Listopad w tym roku nas nie rozpieszcza. Nie pamiętam kiedy ostatnio w połowie listopada mieliśmy aż tak niskie temperatury na dworze, na prawdę. To dopiero listopad a odczuwalna temperatura to minus dziesięć stopni. Parkuję samochód przed jastrzębską halą. Opatulam się szczelniej szalikiem, zakładam rękawiczki i wysiadam z samochodu. Od razu na policzkach czuję nieprzyjemnie szczypiący mróz. Na szczęście droga do budynku hali jest bardzo krótka, a w nim jest bardzo ciepło. Luzuję szalik, ściągam rękawiczki a z torebki wyciągam plakietkę upoważniającą mnie do pobytu tutaj. Pewnym krokiem wchodzę na halę gdzie na boisku trwa jeszcze trening. Siadam w pierwszym rzędzie żeby móc wszystko dobrze obserwować. Już po chwilę widzę Elenę w akcji. Po minie zawodnika widać,że to co robi mu brunetka nie jest niczym przyjemnym. Siostra w końcu mnie zauważa i macha, czym zwraca na mnie uwagę kilku zawodników. Prycham pod nosem widząc jak natychmiast zaczynają między sobą szeptać.
Po kilkunastu minutach brunetka podchodzi do bandy i przywołuje mnie do siebie. Wymieniamy między sobą kilka słów a obok Eleny momentalnie pojawiają się Wojtaszek z Malinowskim.
-No Eli może przedstawisz nas koleżance. - mówi Wojtaszek, a po chwili oboje pokazują mi swoje uzębienie w wielkich uśmiechach.
-To moja siostra Wiktoria. Prawda, że piękna? - brunetka szczerzy się jak jej poprzednicy a ja mam ochotę zdzielić ją w łeb. Wzdycham tylko.
-Miło was poznać chłopaki. - mówię od niechcenia zanik któryś z nich zdąży się odezwać.

*

Mam właściwie wszystko co mogłabym sobie tylko wymarzyć. Skończyłam dwie szkoły, dzięki którym mam dobrą i satysfakcjonującą pracę, mam najlepszą przyjaciółkę pod słońcem, mam dobrych znajomych, piękne mieszkanie, wspaniałych rodziców i dwa potwory w ciałach moich braci, niczego mi nie brakuje a i tak nie czuję się szczęśliwa.
Elena bardzo zaprzyjaźniła się z chłopakami, gdy widzę ich trzeci dzień z rzędu w naszym mieszkaniu mam wrażenie, że aż za bardzo. W normalnych warunkach wcale by mi to nie przeszkadzało, ale teraz mam depresję i przeszkadzam sama sobie.
Siedzę na moim wielkim parapecie trzymając w jednej ręce książkę a w drugiej kubek z jeszcze parującą herbatą z rumem. Staram skupić całą swoją uwagę na fabule, która ostatnio bardzo mnie wciągnęła, ale wybuchy śmiechu dochodzące z mojego salony wyprowadzają mnie w równowagi. Moja irytacja jeszcze bardziej się pogłębia gdy ktoś bez pukania gramoli się do mojego pokoju. Zła odstawiam kubek na parapet i spod byka patrzę na intruza.
-Myślałem, że to łazienka. - mówi zmieszany Kubiak drapiąc się po głowie.
Jeszcze nie dawno moje serce zabiłoby mocniej i najchętniej zaciągnęłabym Cię do mojego idealnie posłanego łóżka.
Potrząsam głową żeby odrzucić tą absurdalną myśl. Patrzę na Kubiaka który nadal stoi w progu mojego królestwa.
-Drugie drzwi na lewo. - mówię w końcu, ponownie chwytam kubek i usadawiam się wygodnie. Już mam na nowe zagłębiać się w historię głównych bohaterów książki, gdy brunet znowu się odzywa.
-Chłopaki mieli rację mówiąc, że jesteś niezwykłej urody. - mówi pewny siebie z szelmowskim uśmiechem.
-Ten tani podryw pomylił adres. - mruczę poirytowana.
-O tym, że jesteś zadziorna też wspominali.
Puszczam jego uwagę mimo uszu i ze wszystkich sił staram się ignorować jego osobę, na moje szczęście po chwili ktoś przywołuje bruneta do siebie i ten znika z mojego pokoju.

*

Mamy połowę grudnia, śniegu po kolana, a do świąt zostało plus minus dwa tygodnie. Siedzę właśnie w jastrzębskiej hali i czekam aż moja siostra ogarnie się i będziemy mogły jechać do domu. Chłopaki wygrali dzisiaj ważny mecz. Mimo że mecz zakończył się dobre dziesięć minut temu to hala nadal wrze. Kubice skandują imię najlepszego zawodnika, chłopaki biegają, krzyczą, śmieją się. Dzielą się swoim szczęściem z najbliższymi. Tak bardzo czuję, że tu nie pasuję.
Przybiega uradowana Elena, jest tak samo uradowana jak zawodnicy, w końcu jest częścią tego klubu.
-Słuchaj, chłopaki zaprosili nas do klubu żeby uczcić nasze zwycięstwo, idziemy prawda? - kiwam tylko głową na zgodę.
Zgodziłam się, bo nawet niektórych z nich polubiłam. Wiadomo nie da się każdemu dogodzić, więc z Michałem K. non stop dżemy koty.
Po godzinie od zakończenia meczu wszyscy znajdujemy się w pobliskim klubie. Wszyscy świetnie się bawią, chłopaki żartują, Eli wymienia ploteczki z ich drugimi połowami, a ja siedzę sącząc drinka i zastanawiam się co tu ogólnie robię. Dobrze, że obok mnie siedzi Łasko i dotrzymuje mi towarzystwa w moim milczeniu.
-Znowu masz zły dzień?
-Zły miesiąc. - mruczę, a widząc jego wzrok dodaję. -Tak cierpię na ból dupy.
-Dobrze, że się rozumiemy Wiktorio. - mówi to tym swoim oficjalnym tonem, a ja mimowolnie przymykam powieki, słyszę jego chichot, dobrze wie, że nie znoszę gdy tak się do mnie zwraca.
-Idź, bo Cię palne siatkarzyno.
-Idę, ale Ty idziesz ze mną. - mówi i ciągnie mnie z tą swoją końską siłą za moją małą, słabą rękę w stronę parkietu. Na początku stawiam opór, ale po chwili zaczynam wydurniać się razem z blondynem. Już dawno się tak nie śmiałam.

Piosenka zmienia się nagle na wolną, a ja wpadam w ramiona kogoś całkiem innego. Czuję jak delikatnie obejmuje mnie w tali i zaczyna kołysać w rytm. Zarzucam mu ręce na szyję i dopiero po chwili spostrzegam, że to Kubiak trzyma łapska na moich biodrach. Przyglądam się mu badawczo a on po prostu się do mnie uśmiecha. Uśmiecha się w sposób tak uwodzicielki, że poddaję się temu.  Jego dotyk pali moje ciało, a oddech na mojej szyi przyprawia mnie o dreszcze. Podniecenie między nami rośnie z minuty na minutę. Patrzę w kubiakowe oczy jak zahipnotyzowana, a jego usta wydają się w tym momencie tak bardzo pociągające i on chyba czuje to samo, bo przyciąga mnie bliżej do siebie. Czuję jego oddech na moim policzku.
-Masz narzeczoną. - mówię przy jego ustach.
-Ma to teraz jakieś znaczenie? - pyta, przyciągając mnie bliżej.
Zaprzeczam ruchem głowy i czuję gorące wargi Kubiaka na moich ustach. 

______________________________
cześć, znowu nie było mnie tu długo i pewnie już o mnie nie pamiętacie, ale strasznie brakowało mi pisania i musiałam wrócić, to mnie uspokaja. 
mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i spotkamy się tu następnym razem, bo to jeszcze nie koniec tej historii. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Znikasz.


Nienawidzę gdy nagle znikasz bez słowa wyjaśnienia, pisząc poprzedniego dnia 'napiszę jutro, dobranoc mała', serce mi wtedy pęka a Ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Zawsze wtedy obiecuję sobie, że nie odezwę się pierwsza, bo widocznie nie chcesz ze mną rozmawiać, ale dobrze wiesz, że wychodzi mi to na marne. Przynajmniej tak było za pierwszym Twoim zniknięciem. Tak wiem, że znamy się tylko z internetu i każde z nas ma swoje życie, problemy, ale nawet nie wiesz jak chciałabym żebyś był w moim życiu kimś.. Gdy pierwszy raz zniknąłeś odchodziła od zmysłów. Może coś się stało? Może zrobiłam coś nie tak, coś powiedziałam złego? Uwierz w głowie miałam same najczarniejsze scenariusze. Po dwóch miesiącach odezwałeś się jakby nigdy nic. Byłam na Ciebie taka wściekła, strasznie wtedy na Ciebie nakrzyczałam pamiętasz? Nie wiem skąd znalazłam w sobie tyle siły by być w moich wiadomościach tak oschła i cyniczna. Próbowałeś się jakoś nieudolnie tłumaczyć, że praca, że brak czasu, ale to tylko pogarszało sytuacje. Czułam się zdradzona, znieważona. Ale wystarczyło, że zobaczyłam Twoją twarz na ekranie monitora a cała złość gdzieś zniknęła. Nie, nie wiem czy się w Tobie zakochałam. Może zadurzyłam się w Tobie, a może to było zwykłe przywiązanie? Bo nie oceniałeś mnie. Akceptowałeś mnie taką jaka jestem, z moimi wszystkimi zaletami i jeszcze większą ilością wad. Bez ustanku powtarzałeś, że jestem ładna, w Twoim typie, że powinnam pozbyć się kompleksów, bo nie mam do nich powodu. A może właśnie to mnie w Tobie urzekło?
Drugi raz zniknąłeś na miesiąc. Tym razem to ja nie wytrzymałam i napisałam do Ciebie. Odpowiedziałeś niemal natychmiastowo. Niby źle się zrozumieliśmy. Jedną z moich wiadomości odebrałeś jako bym nie chciała utrzymywać już z Tobą kontaktu. Nie przypominam sobie takiej, więc może chciałeś ją tak odebrać? Znowu normalnie rozmawialiśmy, bardzo rzadko, ale rozmawialiśmy. Trochę jakbyś się zmienił. Chociaż może to było tylko takie moje wrażenie, w końcu przez miesiąc nie rozmawialiśmy.
Po kilku rozmowach znowu przestałeś się odzywać. To już trzeci raz. Tym razem już się nie odezwałam. Przez pierwsze parę dni strasznie tęskniłam, ale tak było za każdym razem. Postanowiłam postawić na Tobie krzyżyk, w końcu do trzech razy sztuka prawda? Nie chciałam z Tobą już nigdy więcej rozmawiać, ale ostatnio znowu zaczęłam tęsknić za naszymi rozmowami. I chyba wytęskniłam.. dzisiaj znowu się odezwałeś. Minął dokładnie miesiąc i jedenaście dni od naszej ostatniej rozmowy. Nie chciałam odpisywać na Twoją wiadomość, ale to było silniejsze ode mnie. Tym razem się nie złościłam, w końcu przyzwyczaiłam się do tego, że znikasz i pojawiasz się w najmniej odpowiednim do tego momencie. Nie chciałam Ci mówić ile złych rzezy wydarzyło się u mnie przez ten miesiąc i jedenaście dni. Mimo że starałam się zachować zimny i oficjalny ton nie udało mi się. Wystarczyło pięć minut żebym wyśpiewała Ci wszystko co złe. Oczywiście nie miałeś dłużej czasu żeby rozmawiać, ale jak zawsze obiecałeś się odezwać i zrobić to wcześniej niż za miesiąc. Rzecz w tym, że ja Ci już nie wierzę. Nie chcę wierzyć. Tym razem nawet nie starałeś się tłumaczyć skwitowałeś to wszystko 'dostałem awans, mam mało czasu. Zresztą wiesz jaki jestem.'. Nie wiem czy jeszcze wiem jaki jesteś. Zmieniłeś się, wystarczyła dziesięciominutowa rozmowa żebym uświadomiła sobie, że się zmieniłeś i nie jesteś już tym mężczyzną, którego kiedyś poznałam. Boję się, że dotrzymasz swojej obietnicy i odezwiesz się w niedługim czasie a ja znowu wpuszczę Cie do mojego jeszcze bardziej skomplikowanego świata niż kiedykolwiek indziej, ale najbardziej boję się tego, że będę na to czekać i z dnia na dzień coraz bardziej się niecierpliwić.
I jak śpiewa Marina w piosence 'Lies' – ' Nigdy mnie nie pokochasz, więc po co to wszystko? Jaki jest sens grać w grę, w którą i tak przegrasz? Po co mówisz, że to nigdy się nie skończy? Jesteś zbyt dumny żeby powiedzieć, ale popełniłeś błąd. Jesteś tchórzem do końca. I czy tylko w nocy możesz dać mi siebie?'
Nie wiem po co to wszystko ciągniesz, może masz z tego jakąś przyjemność? Albo przejrzałeś moje uczucia i sprawia Ci przyjemność pastwienie się nade mną? Nie wiem, nie mogę tego zrozumieć.

Nienawidzę gdy znikasz, ale jeszcze bardziej nienawidzę gdy pojawiasz się w najmniej odpowiednim momencie.  
______________________________________
cześć, to ja. wróciłam. czy na dobre? nie wiem. czy jeszcze o mnie pamiętacie? tego też nie wiem. 
jak część z was wie w tym roku pisałam maturę i to był główny powód przez który przestałam pisać. wiecie jak to jest po długiej przerwie ciężko jest wrócić do pisania. potem wydarzyło się kilka okropnych spraw w moim życiu osobistym i wyszło tak, że nie pisałam pół roku. wiem, że moje tłumaczenie jest nie udolne, ale czułam obowiązek wytłumaczyć się jakkolwiek. 
jak widzicie nie skończyłam krótkiej historii Adrianny i Zbyszka, ale to dlatego, że mój komputer pare miesiecy temu zjadł wszystko co na nim było, a napisana od nowa część nie była na tyle dobra żeby mogła zakończyć tą historię, wiec to zostawiam waszej wyobraźni. 
historia powyżej nie ma konkretnego bohatera siatkarskiego, bo to historia z mojego życia. 

mam nadzieję, że pamiętacie o mnie i spotkamy się tutaj mam nadzieję niedługo. 
do następnego! ; >

piątek, 4 stycznia 2013

Zapomniane wspomnienia cz. II


Od ostatnich wydarzeń minęło kilka miesięcy. Mamy polską piękną zimę, w której słoneczne mroźne dni, przeplatają się z śnieżnymi zawieruchami, których jest na całe szczęście o wiele mniej. We wrześniu wróciłam do szkoły. Jak sobie radzę? Całkiem sprawnie, choć może jest to spowodowane tym, że nauczyciele przymykają na mnie oko? Staram się być bardziej odpowiedzialna, w czym pomagają mi rodzice, dziewczyny i Zbyszek. Tak to ten Zbigniew Bartman, który wtedy mnie uratował i bez mojej zgody zapożyczył sobie mój numer telefonu za co teraz jestem mu bardzo wdzięczna. Moja pamięć powoli wraca, lecz teraz nie wiem czy chcę żeby ona wracała. Chciałam poznać moje wspomnienia, ponieważ myślałam, że miałam naprawdę fajne życie, przynajmniej tak przedstawiła mi je mama po wypadku, ale gdy teraz przypomniałam sobie rzeczy sprzed niego, nie chce ich pamiętać.
Siedziałam na parapecie i oglądałam piękny krajobraz za oknem. Wszystko pokryte białym puchem, który mieni się kolorami lampek, znajdujących się na drzewach i choinkach, wszystko to sprawiało, że moje zwykłe szare osiedle, stawało się miejscem iście z bajki. Był już wieczór, w rękach trzymałam kubek z ciepłym kakao, które popijałam od czasu do czasu. Nie wiem dlaczego, ale od pewnego czasu moje myśli krążyły wokół bruneta. Zastanawiałam się co robi, czy ma trening, czy może gdzieś wyszedł. Tak to dziwne. Zeskoczyłam z parapetu i wyszłam z pokoju. Kubek odstawiłam do kuchni i usiadłam obok mamy na kanapie.
-Jak się czujesz? - zapytała.
-Dobrze, dzisiaj rano jak wstałam to spojrzałam na tą choinkę i śmiać mi się chciało, bo przypomniały mi się święta trzy lata temu, jak kłóciłam się z młodym o kolor bombek na choinkę, a w efekcie tego drzewko było kolorowe, bo połowę bombek potłukliśmy. - zaśmiałam się znowu na to wspomnienie.
-Spostrzegłaś, że Twoja pamięć znowu daje o sobie znać? To dobry sygnał córciu, za niedługo nie będziesz miała już żadnych luk w pamięci. - powiedziała zadowolona i uśmiechnęła się do mnie.
-Wiesz mamo, jak teraz o tym myślę to nie chcę wszystkiego pamiętać. - mruknęłam. Widziałam, że mama chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. -Otworzę. - powiedziałam i zeszłam na dół. Byłam pewna, że za drzwiami ujrzę tatę, który wrócił z pracy, ale za drzwiami stała niespodzianka w postaci Bartmana. Uśmiechnęłam się na jego widok.
-Hej, co Ty tu robisz? - zapytałam, cały czas się uśmiechając.
-Przyjechałem porwać Cię na spacer, bo narzekałaś, że cały czas siedzisz w domu. - powiedział i posłał mi swój sztandarowy uśmiech, od którego dziewczyną miękną nogi.
-Jestem za, w końcu pokaże Ci, że moje osiedle wcale nie jest takie szare i nijakie. - powiedziałam. Uprzedziłam mamę, że wychodzę, uśmiechnęła się do mnie tak jakoś dziwnie, gdy powiedziałam, że wychodzę ze Zbyszkiem. Przygotowałam się do wyjścia i mogliśmy ruszać na spacer.
-No to co idziemy? - zapytałam i już miałam wychodzić, kiedy brunet znacząco chrząknął.
-No coo? - zapytałam ponownie, bo nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Czapka, przez głowe ucieka najwięcej ciepła i szybko złapiesz chorobe. - powiedział i podał mi moją czapkę, która leżała na parapecie.
-Zibi błagam Cię, wyglądam jak skrzat w tej czapce. - mruknęłam, nienawidzę chodzić w czapkach, wolę marznąć, niż ją założyć.
-No to skrzacie zakładaj i idziemy. - zaśmiał się, ale widząc brak mojej reakcji, sam naciągnął mi czapkę na głowę. Wyszliśmy z domu, szliśmy po zaśnieżonych uliczkach mojego osiedla, rozmawiając o ostatnich wydarzeniach.
-Lubię takie rześkie powietrze, lepiej się wtedy oddycha. - powiedział brunet.
-Powietrze, powietrzem po prostu kocham zimę. - powiedziałam. Zbyszek był zapatrzony w migające lampki, więc wzięłam trochę śniegu do rąk i ulepiłam z niego kulkę, którą rzuciłam w Bartmana, ten momentalnie się odwrócił i spoglądał na mnie ze złowrogą miną.
-Tak chcesz się bawić? No to zobaczymy czy to Ci się spodoba. - powiedział i zaczął mnie gonić. Niestety śliska powierzchnia pod nogami mi to uniemożliwiała, więc brunet szybko mnie złapał i po chwili leżałam w wielkiej śnieżnej zaspie przygnieciona ciężarem Bartamnowego cielska.
-I co w dalszym ciągu podobają Ci się takie zabawy? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
-Oczywiście, a teraz złaź ze mnie grubasie, bo mnie miażdżysz. - powiedziałam i starałam się go ze mnie zepchnąć.
-Ja gruby? No to sobie przegrałaś, mała. - nim zdążyłam cokolwiek zrobić Zibi już mnie łaskotał. Prosiłam, błagałam, żeby przestał mnie łaskotać, bo umrę ze śmiechu, ale niestety brunet żądał przeprosin.
-Przepraszam! - powiedziałam między jednym a drugim wybuchem śniegu. Zbyszek przestał mnie łaskotać i spojrzał na mnie. Leżeliśmy tak na siebie, patrząc sobie w oczy, nasze twarze zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do siebie, przez moje myśli przemykało milion myśli, nasze usta dzieliły milimetry, odwróciłam głowę. Brunet momentalnie odsunął się na bezpieczną odległość i wstał ze mnie, podając mi rękę, chwyciłam ją. Wstałam i otrzepałam się ze śniegu.
-Przepraszam poniosło mnie. - powiedział zmieszany. Pierwszy raz widziałam go takiego, zawsze był strasznie pewny siebie, a teraz?
-Nic się nie stało. Wracajmy już, bo zimno. - powiedziałam i zaczęłam iść w drogę powrotną. Do domu doszliśmy w całkowitym milczeniu. Było mi głupio się odezwać, Zbyszkowi najwyraźniej też. Gdy staliśmy pod domem zapytałam czy wejdzie, jeszcze na herbatę, ale odmówił.
-Ah, właśnie bym zapomniał. - powiedział wychodząc ponownie z samochodu. -Organizujemy z Miśkiem sylwestra, wiesz wpadnie cała drużyna i kilku chłopaków z kadry, mam nadzieję, że też nas zaszczycisz swoją osobą, no i to oczywiste, że zabierasz ze sobą dziewczyny. - kolejny raz tego wieczoru uśmiechnął się tak, że miękły mi kolana.
-Porozmawiam z nimi i dam Ci znać. - odwzajemniłam uśmiech.
-To do zobaczenia. - powiedział i wsiadł do samochodu, po chwili odjeżdżając. Westchnęłam tylko i powoli wróciłam do domu.


~*~

Wrócił do mieszkania, był na siebie zły za tą sytuację, nie chciał jej wystraszyć, a właśnie najprawdopodobniej to zrobił. Znał ją już od dobrych paru miesięcy, lecz nadal była dla niego zagadką, zaskakiwała go na każdym kroku, intrygowała go. Czuł, że brunetka jest dla niego ważna, dlatego tak się starał nie zrobić niczego głupiego. Robił wszystko aby Adrianna czuła się dobrze w jego towarzystwie, żeby nie odczuwała różnicy wieku jaka jest między nimi. Nawet poprosił chłopaków, żeby dobrze ją przyjęli, co było nie potrzebne, ponieważ rudowłosa zrobiła na nich wspaniałe wrażenie. Zauważył to, że dziewczyna potrafi dopasować się do każdej sytuacji, do tego jest bardzo inteligentna i miła. Westchnął ciężko i usiadł na kanapie, pocierając ręką czoło. Po chwili wstał i udał się pod ciepły prysznic. W tym czasie dostał wiadomość od dziewczyny.
'Kolejny raz dziękuje Ci za spacer, naprawdę lubię spędzać z Tobą czas. ; * '

~

Ostatni dzień w szkole przed przerwą świąteczną. Właśnie żegnałam się ze znajomymi i jeszcze raz życzyliśmy sobie „Wesołych Świąt”. Uśmiechnęłam się do dziewczyn, szczelnie opatulając się grubym żółtym szalikiem, na dłonie założyłam rękawiczki i mówiąc krótkie „pa” wyszłam z budynku szkoły. Na dworze lekko prószył śnieg i wyczuwalny był ostry mróz, prawdziwa zima stulecia jak ją nazywali meteorolodzy w telewizji. Poprawiłam wiszącą na moim ramieniu wielką torbę i ruszyłam w stronę przystanka autobusowego. Niestety marzłam na przystanku z dobre pół godziny, jak i inne parę osób czekając na nasz środek komunikacji. W zimę takie czekanie jest niestety nieuniknione. Przechodziłam co jakiś czas z nogi na nogę żeby było mi choć odrobinkę cieplej. Usłyszałam, że w torbie dzwoni mój telefon, zanim wygrzebałam go z dna wielkiego worka, przestał dzwonić, na wyświetlaczu widniał tylko napis „Jedno nieodebrane połączenie Zibi”, wybrałam jego numer i przystawiłam urządzenie do ucha. Po paru sygnałach brunet odebrał telefon.
-No wreszcie! Dlaczego nie odbierasz telefonu? - przywitał mnie.
-Bo raz byłam jeszcze dzisiaj w szkole, a po dwa miałam go na dnie torby, a teraz się streszczaj, bo ręka mi odmarza. - mruknęłam.
-Stoisz na tym mrozie? - zapytał zdziwiony.
-No przecież muszę jakoś dojechać do domu nie? A autobus się oczywiście spóźnia. - powiedziałam, kolejny raz patrząc w stronę z której miał nadjechać pojazd.
-Przyjechać po Ciebie? - zapytał i wiedziałam, że uśmiecha się wtedy chytrym uśmieszkiem.
-Nie dziękuje, właśnie nadjechała moja limuzyna, ale możesz wpaść na kawę, jeśli chcesz. - powiedziałam wchodząc do autobusu.
-Chętnie, ale nie mogę, mam czterdzieści stopni gorączki i mam zakaz wychodzenia z mieszkania. - mruknął zrezygnowany.
-Zbyszek! Gdzie się tak załatwiłeś? Zresztą nie ważne, będę za jakieś pół godziny u Ciebie. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam żeby nie mógł temu zaprzeczyć. Przesiadłam się w inny autobus, droga do Żory minęła bez zbędnych niespodzianek, jeszcze przed pójściem do mieszkania bruneta postanowiłam zrobić małe zakupy, bo pewnie jego lodówka świeci pustkami. Chyba, że ubiegł mnie Michał Kubiak i zrobił Zbyszkowi zapasy jak na wojnę. Doszłam na osiedle na którym mieszkał Bartman i bez trudu odnalazłam żółto szary blok, w którym mieści się jego mieszkanie. Do klatki dostałam się bez problemu, niestety problem zaczynał się gdy miałam wjechać windą na czwarte piętro. Byłam trochę zmęczona i chciałam zdobyć się na odwagę żeby wsiąść niej, ale niestety strach wziął górę i na czwarte piętro udałam się schodami, czyli jak zwykle. Stanęłam przed drzwiami mieszkania i wzięłam parę głębokich oddechów, niestety moja kondycja jest bardzo słaba i po maratonie na czwarte piętro dostałam zadyszki. Zadzwoniłam na dzwonek, od razu usłyszałam szczekanie Bobika, na co lekko się uśmiechnęłam, po chwili zamek w drzwiach został przekręcony i drzwi otworzyły się.
-Zarażę Cie. - przywitał mnie brunet.
-Też się cieszę, że Cię widzę. - uśmiechnęłam się. -Cześć Bobek. - powiedziałam do merdającego ogonkiem yorka. -A Ty czego tu jeszcze stoisz? Marsz do łóżka. - rozkazałam patrząc jak Bartman uważnie mi się przygląda. Swoje kroki od razu skierowałam do kuchni, gdzie na stole położyłam zakupy. Zbyszek leżał rozwalony na kanapie w salonie, koło niego na kocu położył się również Bobek, patrząc na nich z boku wyglądali naprawdę słodko.
-Kupiłam Ci chusteczki, bo pewnie Ci się już kończą, jakieś owoce, bo teraz przydadzą Ci się witaminy i parę innych rzeczy do jedzenia. - powiedziałam wkładając wszystkie produkty na ich miejsce. W kuchni jak i całym mieszkaniu Bartmana czułam się jak u siebie, wiedziałam co gdzie stoi, co gdzie jest schowane, często spędzałam tu czas, szczególnie jeśli Zbyszek miał trochę wolnego czasu. Zabrałam koszyk z owocami i poszłam do salonu. Usiadłam koło bruneta, a koszyk położyłam na stole.
-Jadłeś obiad? - zapytałam patrząc na niego. Siatkarz nie zdążył mi odpowiedzieć, bo zaczął przeraźliwie kaszleć.
-Jadłem na razie tylko śniadanie. - powiedział, gdy napad kaszlu się skończył.
-Dobrze, że kupiłam warzywa. Ugotuje Ci rosół co? - zapytałam i spojrzałam na niego.
-Nie trzeba, nie chce Cię wykorzystywać, do robienia wszystkiego za mnie, bo jestem tylko chory. - powiedział, poprawiając się na kanapie.
-Oj, zamknij się Bartman. Trzeba Ci ugotować obiad. - warknęłam na niego i udałam się do kuchni. Przygotowałam sobie najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam przygotowywać rosół. Nalałam wody do dużego garnka i włożyłam do niego mięso, postawiałam to na kuchence. Zabrałam się do krojenia warzyw. Gdy woda w garnku zaczęła się gotować wrzuciłam marchewkę i doprawiłam do smaku. Nagle poczułam jak ktoś oplata swoje ręce wokół mojej talii i kładzie głowę na moim ramieniu, wtedy poczułam perfumy, których zapach sprawiał, że moje kolana same się uginały.
-Jesteś moim aniołem, nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - usłyszałam cichy głos Zbyszka tuż przy moim uchu.
-Zginął byś beze mnie Bartman. - zaśmiałam się.
-Pewnie tak. - powiedział i pocałował mnie w policzek. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

~*~

Siedzieliśmy na kanapie. Jej głowa spoczywała na moim ramieniu. W telewizorze leciała jakaś głupia komedia, z której rudowłosa co chwilę cicho chichotała. Czułem się znacznie lepiej mając ją koło siebie. Nie wiem co ta dziewczyna ze mną robi, ale czuję jak z dnia na dzień zależy mi na niej jeszcze bardziej.
-Co mi się tak przyglądasz? - zapytała mnie nagle, uśmiechając się przy tym figlarnie.
-Bo lubię. - powiedziałem i poczochrałem jej grzywkę. Spojrzała na mnie gniewnie, wiedziałem, że tego nie lubi, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Jak Ty w takim stanie pojedziesz do rodziców na święta, bo chyba mi nie powiesz, że zostaniesz tutaj sam. - powiedziała, zmieniając temat.
-Nie pojadę, moi rodzice i siostra przyjadą w tym roku do mnie. - uśmiechnąłem się na samą myśl spędzonych z rodziną świat. Cieszyłem się, że grając w Polsce, mogę spędzać tak ważny czas z rodziną, grając we Włoszech strasznie mi tego brakowało.
-To dobrze. Wiem jakie to dla Ciebie ważne, więc dlatego pytałam. - uśmiechnęła się po raz kolejny. -Mam nadzieję, że moje święta też będą udane, bo niestety, ale zeszłorocznych nie pamiętam. - tym razem z jej ust zniknął uśmiech, a zastąpił go grymas niezadowolenia.
-Spokojnie wszystko sobie przypomnisz. Pamiętaj wszystko w swoim czasie. - powiedziałem przytulając ją do siebie. Czując, że Adrianna wtula się we mnie jeszcze bardziej, pocałowałem ją w czoło.
-To wszystko czasami jest takie trudne, niektóre z przypomnianych rzeczy znowu chciałabym zapomnieć. - westchnęła cicho.

~*~

Rano obudziły mnie promienie grudniowego słońca, które wdzierały się do pokoju, przez niezasłonięte okno. Chciałam rozciągnąć się na łóżku jak to mam w zwyczaju, ale coś usilnie mi to uniemożliwiało. Rozejrzałam się dookoła, pokój nie wyglądał jak mój. Spojrzałam na łóżko, obok mnie leżał Zbyszek. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że zasnęłam oglądając z nim film. Przebudziłam się dopiero, gdy brunet przenosił mnie do łóżka. Dał mi do przebrania swoją koszulkę, która na mnie wyglądała jak sukienka, powiedział jeszcze, że załatwił wszystko z moimi rodzicami. Spojrzałam jeszcze na Zbyszka, wyglądał tak łagodnie gdy spał, uśmiechnęłam się na ten widok.
Powoli wyszłam z łóżka. Poszłam do łazienki żeby się trochę ogarnąć, włosy spięłam w wysoki kok i poszłam przygotować kanapki. Kroiłam właśnie pomidora gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, odłożyłam nóż i wytarłam ręce. Poszłam otworzyć drzwi, zapominając, że jestem tylko w koszulce Zbyszka. Otworzyłam drzwi i ku mojemu zaskoczeniu za nimi zobaczyłam rodziców bruneta i jego starszą siostrę z synkiem. Czułam jak moje policzki momentalnie nabierają ciemno czerwonego koloru. Pani Bartman zlustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym uśmiechnęła się do mnie promiennie.
-Witaj moja droga! Ty zapewne jesteś Adrianna, Zbyszek wiele o Tobie opowiadał. - mówiła jak najęta. -A właśnie gdzie on jest? Pewnie śpi, on to jest strasznym leniem, gdy nie musi nic robić. - zaśmiała się. A ja co? Stałam jak ten słup soli i się wszystkiemu przyglądałam.
-To ja pójdę go obudzić. - powiedziałam i szybko zniknęłam za drzwiami sypialni chłopaka, który nadal smacznie spał. Nie miałam serca go budzić, ale to zdecydowanie była siła wyższa.
-Zbyszek obudź się. - powiedziałam i szarpnęłam go za ramie, niestety to nie poskutkowało. Brunet mruknął coś pod nosem i z powrotem ułożył się do spania. -Zbyszek no! Twoi rodzice przyjechali, wstawaj! - powiedziałam głośniej. Bartman od razu otworzył swoje zielono szare oczy.
-Co? - powiedział zdziwiony i natychmiast wstał z łóżka.
______________________________
mam nadzieję, że wam się podoba i, że zaskoczę was zakończeniem. ; )
nie wiem czy kolejna część pojawi się w przyszły piątek, bo mam w tym roku maturę, jest już styczeń a moja wiedza na maturę z biologii woła o pomstę do nieba, zresztą z historią nie jest dużo lepiej, wiec do zobaczenia wkrótce misie pysie!